Przypomniało mi się jak kiedyś pojechaliśmy z kumplem autem do centrum miasta coś tam załatwić. Zaparkował i się zastanawialiśmy, czy tu jest strefa płatnego parkowania (oznakowania zero). Babka siedząca w aucie obok powiedziała, że na pewno nie. To sobie poszliśmy. Wracamy, a tu mandat - jednak była strefa.
Kumpel się wkurzył i zastanawiał się: płacić, czy nie płacić.
Pojechaliśmy coś zjeść, zaparkowaliśmy przy szkole, do której kiedyś inni kolesie z klasy przyjeżdżali autami, parkowali i nigdy nic tam nie płacili. To sobie zaparkowaliśmy i poszliśmy zjeść. Wracamy, a tu... mandat
Okazało się, że parkowanie bezpłatne tylko w weekendy (a do szkoły chodziliśmy w weekendy właśnie).
Teraz kumpel już nie miał dylematu, wyrzucił oba te mandaty w cholerę i powiedział, że na pewno nie zapłaci