Przypomniało mi się - kiedyś czytałem (nie pamiętam, chyba w Angorze, a może tu na forum) o pewnym amerykaninie.
Otóż jechał on sobie autkiem campingowym po prostej równej drodze jakieś 110km/h. Jechał sobie, po czym... wstał i poszedł sobie zrobić kawę

Samochód siłą rozpędu i z nie trzymaną przez nikogo kierownicą zjechał z drogi i zdrowo rąbnął w jakieś drzewo.
Kierowca był mocno połamany, ale przeżył.
A wiecie, co w tym najlepsze? Sąd przyznał mu odszkodowanie

Bo producent gdy sprzedawał samochód nigdzie nie napisał, ani nie uprzedził, że w czasie jazdy nie wolno zdejmować rąk z kierownicy, nie mówiąc o zsiadaniu fotela kierowcy.
