Kubot: Nie gram w tenisa dla pieniędzy
57 minut temu
Łukasz Kubot, najwyżej rozstawiony tenisista w challengerze ATP - Pekao Szczecin Open (z pulą nagród 106 500 euro), jest znany z perfekcjonizmu, pracowitości i tego, że tenis stawia na pierwszym miejscu.
Łukasz Kubot
Łukasz Kubot /AFP
"Poza tenisem nie mam praktycznie innych zainteresowań. Nie gram w tenisa dla pieniędzy. Wkładam w grę całe serce i żyję tenisem praktycznie 24 na 24 godziny. Nie da się inaczej, jeśli chce się osiągnąć w tym sporcie sukces" - powiedział Kubot.
Tenisista z Lubina pod koniec ubiegłego roku przebił się do pierwszej setki rankingu ATP World Tour. W kwietniu był numerem 41., zanim spadł na 63. miejsce w wyniku kontuzji stawu skokowego. Od dwóch sezonów należy do ścisłej czołówki deblistów, a w listopadzie zadebiutował w turnieju masters - ATP World Tour Finals.
czytaj dalej
"Trudno znaleźć czas na cokolwiek innego, tym bardziej jeśli gra się jednocześnie singla i debla. Wtedy dochodzi jeszcze jeden trening deblowy i regeneracja, która w moim wieku jest bardzo ważna. Jeśli się chce coś dobrze robić, to trzeba się na tym skupić w stu procentach i ja tak robię. Poza tym cały czas staram się poprawić jakieś rzeczy, testować nowe rzeczy jak naciągi, rakiety czy buty, które mogą pomóc grać jeszcze lepiej" - powiedział 28-letni Kubot.
"To, że kiedyś wszystko postawiłem na tenis zaczęło owocować w ubiegłym roku i zrealizowałem dziś swoje cele. Może teraz jest niewielki zastój, ale wiem, że to znów ruszy. Jestem w połowie pierwszej setki w singlu i wciąż mam szansę na drugi występ w turnieju masters, wśród ośmiu najlepszych debli. Ten sezon jest więc dla mnie udany" - dodał.
Po dobrych wynikach w styczniu i lutym, później wiodło mu się nieco gorzej, ale dzięki wysokiemu rankingowi bez kwalifikacji mógł występować w turniejach rangi Masters 1000.
"Na wiosnę zacząłem grać turnieje na najwyższym szczeblu. W ubiegłym roku przechodziłem w nich czasem eliminacje, byłem rozegrany, lepiej czułem kort i piłkę mając za sobą już dwa, trzy mecze. Teraz od razu byłem w głównej drabince, a w pierwszym meczu trafiałem na zawodników z czołowej "30". Przeciw nim ma się jedną czy dwie szanse w secie i trzeba je wykorzystać, a to niełatwe" - powiedział Kubot.
"To dla mnie nowe doświadczenie, bo w tym sezonie po raz pierwszy znalazłem się tak wysoko. Przekonałem się też, że jeszcze nie mam szans walczyć z najlepszymi zawodnikami. No i trzeba mieć też szczęście, bo jak się trafia w pierwszej rundzie na Davida Nalbandiana, Nicolasa Almagro czy Johna Isnera, to ciężko jest przejść dalej. Dlatego trzeba pochylić głowę i dalej pracować" - dodał.
Na turnieje jeździ z czeskim szkoleniowcem Tomasem Hlaskiem i trenerem od przygotowania fizycznego.
"Niedawno moja współpraca z Ivanem Machitką dobiegła końca i mam teraz nowego trenera od przygotowania fizycznego Romana Barta. On i Tomas bardzo mi pomagają. Uważam, że w tym sezonie jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Wierzę, że coś jeszcze trafię" - powiedział.
Od kilku lat bazą treningową i wypadową polskiego tenisisty jest Praga.
"Tam wszystko jest poukładane, każdy ma swój system przygotowań, cykl treningowy. No i jest duża rywalizacja, choć może obecnie nieco mniejsza, bo ta starsza generacja zawodników, jak Bohdan Ulihrach czy Tomas Zib, powoli kończy kariery. Jednak tam cały czas jeden drugiego ciągnie w górę i to jest klucz do ich sukcesów" - powiedział Kubot.
"Myślę, że właśnie dzięki Czechom poszedłem do góry. Ostatniej zimy przepracowałem parę dni z Tomasem Berdychem, graliśmy też sparingi, które popchnęły mnie trochę do przodu. Mogłem też podglądać Radka Stepanka, czyli urozmaiconą grę serwis-wolej. Uderzająca jest duża pokora wśród tych zawodników, świadomość tego, że są dziś na topie, ale wciąż muszą ciężko pracować, żeby wytrzymać konkurencję młodszych graczy. Takie podejście mi odpowiada" - dodał.
Kubot odpadł w 1/8 finału Pekao Szczecin Open, po porażce 4:6, 5:7 z Czechem Lukasem Rosolem.