Korzystając z okazji, że skończyłem sesję nim ta się zdążyła zacząć i że mam teraz trochę wolnego, nadrobię zaległości prozyjsko-poetyckie.
Zacznę chyba od spotkania Unia Oświęcim - Cracovia. Podobnie jak we wcześniejszym opowiadaniu (o podobnym tytule) kilka słów o meczu... I to by było znowu na tyle, ponieważ wynik tego spotkania był sprawą drugoplanową

. Na pierwszy wysunęła się trójka przyjaciół (Paula, Asia i Joseph), których wraz z JoeSakicem zaprosiliśmy na to spotkanie. Po tym co zobaczyliśmy w Krakowie, chcieliśmy ich uświadomić i pokazać jak wygląda lodowisko z prawdziwego zdarzenia. Wiele im mówiliśmy o obiekcie przy ul. Chemików 4, ale słuchać to jedno, a widzieć to drugie. Najpierw ujrzeli lodowisko z zewnątrz. Widok dużej, ogromnej hali, otoczonej parkingami (niby nic, a jednak) zamurował nasze Trio. W ich oczach można było dostrzec podziw, a zarazem strach i ciekawość przed tym, co może ich spotkać w środku. Ale zanim do tego doszło przy kasach wbudowanych w obiekt (niby nic, a jednak) spotkała ich miła niespodzianka:
- Ulgowy proszę.
- 6 zł.
- Ile?! 6 zł?!
- Tak.
Jedyne 6 złotych za widok jaki ich już spotkał i jaki mieli jeszcze zobaczyć. 6 zł za coś, gdzie w niektórych miejscach (a na pewno w jednym) płaci się ponad 20.
Wszyscy kupili bilety, więc mogliśmy wejść do środka. Stoisko z pamiątkami, sklepik z czymś do jedzenia, kilka schodów i oto przed oczami naszych bohaterów roztoczył się widok serca obiektu przy Chemików 4. Duża hala z trybunami wokół... Dla nas to były zwykłe trybuny, ale dla nich... Dla nich było to coś więcej. Oni widzieli tam loże, które otaczały całą taflę.
Teraz jednak musimy wrócić jeszcze do kwesti samego meczu. Poziomem on nie zachwycał, ale nie wiem czy Trio zdążyło zwrócić na to uwagę, gdyż cały czas byli pod wrażeniem tej budowli. Byli tak zafascynowani, że nawet nie zauważyli, że podczas około 2h pobytu na lodowisko nie zmarzli (niby nic, a jednak). W dobie mrozów, jakie w ostatnim czasie zawitały do Polski i wydarzeń m. in. w Sanoku temperatura na obiektach nabrała większego znaczenia.
Jeszcze jedno dosyć ciekawe zdarzenie, jakie miało miejsce.
Będąc na trybunach widzieliśmy kilku kibiców gości, którzy zajęli odpowiedni dla nich sektor. Trochę dziwiło nas ich zachowanie, ponieważ całe spotkanie, łącznie z przerwami spędzili w pozycji stojącej. Rozumiem, że stali podczas gry... wierni fani, utożsamianie się z zespołem itp., ale tego, że w przerwie sobie nie spoczęli na krzesełkach, które mieli za sobą??? Odpowiedzi na to pytanie udzielił mi Joseph, a brzmiała ona mniej więcej tak: "Oni nie wiedzą do czego one służą i nie są przyzwyczajeni do siedzenia". Odpwiedź ta, genialna w swojej prostocie była wystarczająca, a zarazem prawidłowa.
To by było chyba na tyle... Aaa jednak nie do końca. Po spotkaniu zaprosiliśmy ich jeszcze na mały posiłek. Mimo problemów z zamówieniem (Joe nie do końca dogadał się z Turkiem

) zjedliśmy najlepszy kebab w okolicy (słowo "okolica" pojmowane w znaczeniu granice Polski).
A zapach kebaba zapewne ciagnął się za naszymi gośćmi jeszcze długo...
Przedstawione wydarzenia są fikcyjne, a jakiekolwiek podobieństwo z rzeczywistymi postaciami i faktami jest przypadkowe
.PS Pozdrowienia dla bohaterów... fikcyjnych oczywiście

.
Skoro mam jeszcze trochę czasu wystukam kilka słów o innej fikcyjnej postaci, a mianowicie o Chłopczyku

.
Nasz skromny bohater po raz kolejny zawitał na siłownię. Tym razem został tam zaproszony przez Litwina (kolegę o litewskim pochodzeniu

). Na wstępie... pewnie myślicie, że go skroili na jakąś kaskę? I tu jesteście w błędzie. Dość, że nie wzięli od niego żadnych pieniędzy, to dali mu jeszcze "zegarek" z jakimś magnesowym chipem. Chip ten służył do otwieranie szafki w szatni. Wrażenia z siłowni? Całkiem dobre. Miłe, przytulne miejsce, no i Rysiu - firmowy kafarek tamtejszej siłowni

. Spoko gość, można podejść i zapytać co i jak ćwiczyć, a on Ci zawsze wszystko wytłumaczy. Pobyt byłby w pełni udany, gdyby nie dwóch kolesi, którzy tam się pojawili. Jeden wszedł na przyrząd zaraz po Chłopczyku. Zmierzył go wzrokiem i chcąc pokazać swoją wyższość zamknął ciężar i wycisnął go kilka razy. Wiadomo, że nasz bohater podnosi na razie delikatne ciężary. W końcu to dopiero jego drugi, dobrowolny pobyt na siłce, ale jak mi ostatnio powiedział, ma się to zmienić

. Do końca pobytu koleś co chwilę dziwnie patrzył na Chłopczyka, ale do czasu...
Widząc, że nasz bohater bierze się powoli do wyjścia, kolesie szybko czmychnęli do szatni chcąć ją opuścić przed jego nadejściem. Niestety (dla nich) nie udało im się to. Chłopczyk wszedł do szatni ze swoim kolegą i zapanowała tam napięta atmosfera. Gdy szatnię opuścił Litwin, Chłopczyk postanowił wyjaśnić sytuację z kolesiami. Nie wiem co się działo dalej. Trzeba by było oto spytać następnych klientów siłowni, którzy zapewne nieco sie zdziwili, gdy otwierali swoje szafki

. Aby nie było tak do końca miło i przyjemnie przy wyjściu Chłopczyka skroili zarówno z 6 zł, jak i z chipowego zegarka.
Przedstawione wydarzenia są fikcyjne, a jakiekolwiek podobieństwo z rzeczywistymi postaciami i faktami jest przypadkowe
.