Kilka słów odnośnie wtorkowego spotkania GKS Tychy - Unia Oświęcim. Różne źródła podają różne informacje na temat tego meczu, które nie zawsze są zgodne z prawdą, której byłem świadkiem.
Wynik spotkania dobrze odzwierciedla jego przebieg. Drużyna z Tych zasłużenie wygrała i zasłużenie w takich rozmiarach.
1. tercja była wyrównana. Oba zespoły nie chciały się otworzyć i grały ostrożnie i zachowawczo. Dopiero w 20 min. meczu szybką kontrę gospodarzy celnym strzałem zakończył Michał Bielica. Tzw. "bramka do szatni" chyba już całkowicie podłamała gości (od początku tej rywalizacji zawodnicy Unii są jacyś podłamani). Na początku 2. tercji byli "Uniści" przesądzili o wyniku. Najpierw Gonera i Parzyszek asystowali przy golu Baculi, a następnie ten drugi sam strzelił gola po podaniu tego pierwszego. Po popisach byłych zawodników Unii w 31 min. bramkę na 4-0 strzelił Śmiełowski podczas gry w liczebnej przewadze. Po tej sytuacji w oświęcimskiej bramce nastąpiła zmiana i w miejsce Jaworskiego wszedł Witek. Bronił on całkiem nieźle tracąc tylko 1 bramkę na początku 3. tercji. I tym oto sposobem doszliśmy do pkt. kulminacyjnego tego artykułu. Mam tutaj na myśli 3. tercję. Ukazała ona wszelkie słabości oświęcimskiej drużyny. Co prawda cały ten mecz, jak i spotkanie niedzielne grali fatalnie, ale ich postawa w ostatnich 20 min. była tragiczna. Zadaję sobie pytania, jak drużyna prezentująca jakiś tam poziom w sezonie zasadniczym nie potrafi sobie stworzyć dogodnej sytuacji grając w przewadze 5 na 3 przez około 5 mniut. Należy tu podkreślić słowo "sobie", ponieważ raz udało im się stworzyć sytuację dzięki której to Tyszanie mogli zdobyć kolejną bramkę (tzw. "shorthanded goal" grając 5 na 3? Hmm... upadek Unii sięgnąłby dna). Podsumowując: zero pomysłu na grę (ich taktyka opierała się na wstrzeliwaniu krążka w tercję GKS-u niezależnie od tego czy grali w przewadze czy nie), zero walki, zero zaangażowania... i jeszcze jedno, chyba najboleśniejsze "zero". Zero strzelonych bramek już od 120 minut. Mam nadzieję, że celem Unii na PO nie było zdobycie chociaż jednego gola.
Zastanawia mnie jedna rzecz: jak zawodnicy po takim spotkaniu mogą z czystym sumieniem patrzeć na siebie. Rozumię, że może im się gra nie kleić, że nie mają na nią pomysłu, ale żeby nie podjąć walki i nie zaangażować wszystkich sił w grę? Tego już niestety nie rozumię.
To chyba tyle na temat meczu i postawy Oświęcimian. A jak grają Tyszanie? Ciężko mi to ocenić. Co prawda widziałem ich kilka razy w akcji, ale pierwszy raz miałem okazję oglądać ich poczynania we własnej hali. Jak już doszliśmy do miejsca rozgrywania meczu to teraz kilka słów o kibicach. Nie wiem, jak to wyglądało w sezonie zasadniczym, ale kolejki po bilety 3.5 h przed spotkaniem? To robi wrażenie. Niektórzy już z biletami ustawiali się przy wejściu na lodowisku od godz. 16:00, a przypomnę, że mecz rozpoczynał się o 18:00. Ogólnie postawa kibiców godna podziwu. Przed spotkaniem nastąpiło przypomnienie historii klubu. Kibice wyciągli wtedy flagę na kształt filmu fotograficznego i na poszczególnych klatkach były rysunki i daty, w których GKS odnosił jakiś sukces. Tutaj stanę w obronie kibiców z małopolski, którzy chcąc zamieścić w ten sam sposób wszystkie triumfy Unii musieliby zrobić kilka klisz fotograficznych i to tych 24 klatkowych, a nie 18

. W czasie meczu ciągłe śpiewy i oklaski, a po spotkaniu odpalenie rac w klubowych kolorach. Co do przyśpiewek to niektóre niestety nie były zbyt trafne, ale jedna obiektywnie mówiąc mogła się podobać:
- Stachura!!!
- Co???
- Gwizdek.
Śmieszne, a przede wszystkim kulturalne i całkiem, całkiem inteligentne (w spotkaniu niedzielnym doszło do pojedynku zawodnika Unii - Stachury, z zawodnikiem GKS-u - Gwiżdżem. Trzeba bezapelacyjnie przyznać, że zwycięsko z tego starcia wyszedł o głowę wyższy zawodnik Tych i stąd ta przyśpiewka - przy. red.).
Ale żeby nie było tak różowo to dodam, że kibice Unii wiedzą, gdzie można palić a gdzie nie

.
Jeszcze sprawa odnośnie podawanej w interneci liczby widzów. Portale podają, że było ich od 3.5 do 4 tys. Może i było ich aż tylu, ale należałoby podkreślić, że wliczeni są tutaj również Ci kibice, którzy w czasie meczu oglądali wieczorynkę i wiadomości

. Poprawny byłby więc zapis:
ok. 2.5 tys. + kibice przed TV = 4 tys.

To chyba tyle odnośnie meczu. No może jeszcze ostatnie zdanie o kibicach: gdybym był kibicem GKS-u byłby z nich dumny, a tak...
W piątek kolejny mecz i dla wszystkich kibiców Unii cytuję słowa pewnej osoby: Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy że sie uda!!! KS UNIA.