Kibice tak go nienawidzą, że obrażają nawet podczas meczów, w których nie gra. Nie znoszą włoskiego piłkarza również rywale z boiska, a trenerzy skarżą się, że wykańcza ich psychicznie. Ten łobuz narozrabiałby nawet w pustej celi.
Mario Balotelli w więzieniu już był. Do zamkniętego zakładu dla kobiet w Brescii wjechał samochodem. Potem twierdził, że przez pomyłkę.
W Mediolanie aresztowali go carabinieri, bo ich ostrzelał. Pistoletem na wodę, naturalnie dla żartu.
W Neapolu zwiedzał jedną z najgorszych dzielnic oprowadzany przez mafijnych gangsterów. Wyjaśnił, że chciał zobaczyć miejsca, w których kręcono „Gomorrę” (na motywach książki Roberto Saviano o neapolitańskiej mafii), i nie miał pojęcia, czym zajmują się przewodnicy. Ale policja i tak wezwała go na przesłuchanie.
Przyjechała też, gdy zaczął odpalać race we własnym domu. Rezydencja omal nie spłonęła, więc musiał się wyprowadzić na czas remontu - i znów został zatrzymany przez policję, bo stęsknił się za swoim elektronicznym sprzętem, postanowił gadżety zabrać, a sąsiedzi sądzili, że okradają go złodzieje.
Kiedy w Manchesterze Balotelli uczestniczył w wypadku samochodowym, mundurowi znaleźli przy nim 5 tys. funtów w gotówce. Zapytali, po co tyle przy sobie nosi. „Bo jestem bogaty” - odparł piłkarz zarabiający ponad 5 mln funtów rocznie. Gdy wygrał w kasynie 25 tys., tysiąc wręczył siedzącemu na ulicy bezdomnemu.
Za parking zapłacił aż 10 tys. funtów. Pewnego dnia zapomniał, że zostawił pod restauracją swoje Maserati, więc samochód trochę pod nią postał.
W innej restauracji na widok prostytutki Włoch zaczął skandować nazwisko jej - jak twierdzą brukowce - byłego klienta Wayne’a Rooneya. Rooney to gwiazdor Manchesteru United, Balotelli gra w sąsiednim, zajadle z nim konkurującym Manchesterze City. Sam nie umawia się z prostytutkami - przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Preferuje gwiazdy porno. Oczywiście z spotyka się z nimi tylko wtedy, gdy jego dziewczyna akurat wyjedzie.