Gnacik nie przesadzajmy.
Coś tam sie ruszam, ale pro to ja nie jestem.
Coś tam dzwignę, jakaś tam kondycja jest, ale szału nie sądze.
W tym roku trochę pobiegałem, pochodziłem z ojcem po gorach, rolek oczywiście znowu nie kupiłem [były ważniejsze wydatki]
Przy 182 ważę ok 75 g i mi z tym dobrze.
Mam smukła sylwetkę, drobne kości, atletą nigdy nie będę.
Ważyłem już kiedyś 85 kg, ale nie zależy mi teraz aby znow dobijać do 80, co ciągnie za sobą m in koniecznośc wymiany wszystkiego w szafie.
Dietę mam taką, ze wychodze na zero, w ciągu kilku tygodni przytyłęm 0,5 kg [zwalamy na slodycze]

Nie ciągnie mnie w ogole do fasto foodów.
W tym roku w Krakowie w czerwcu jadlem najsmaczniejsza pizze w zyciu , to ta o której wspomniałem powyżej.
Delikatne ciasto i tylko rukola.
Nie wiem czy wy też tak macie, ale jak np stoję w kolejce w markecie, patrze ludziom przede mną co maja w koszyku

To samo jak idę w lato i w ogródkach siedzą ludzie i wsuwają pizzę. Grube ciasto, z tymi twardymi koncowkami, ser aż sie ciągnie do ziemi.
Blee.
Nie potrafię też zrozumieć ludzi, którzy potrafią np iść całą rodzina do Maca czy KFC.
Dobre sa tez te osoby co biora pro zdrowotne i fitnessowe sałatki, po czym wrzucaja te niektore mocno kaloryczne sosy
Jak skrzstam z usług Mc/kfc jak gdzies dalej pojade, a na trasie do wyboru to albo gyros bary, to wybiore Kfc/Mc, bo wiem, że nie potruje sie od tego, sraki nie będzie

Ale na codzien to mnie nie ciągnie do tego, nie mam ssania.
Ale frytki mi w ogole nie smakuja, albo mi sie tak wyostrzyły kubki smakowe albo w ciagu ostatnich kilku lat oni walą w to więcej soli.
Ja jem to co chcę i mi smakuje. Jest wiele osob na forum, m in w tym temacie co nie jedzą fast foodów, a jedzą smacznie.
Naprawdę lubie jeść.
Co do piwa, ja juz chyba wapno jestem. Coraz rzadziej pijam.
Coraz mniej mi sie go chce, w sobote wypilem poł Łomży.
Nie mam po prostu ochoty w taka pogodę.