Ostatnio jak u kumpla na kawalerskim byłem, to ten co organizował zyskał ksywę "dyszka".
Otóż podczas imprezki mieliśmy zapewnione "wystarczająco" picia. Szybko okazało się, że nie jest wystarczająco i ów organizator co chwilę zbierał dyszki od uczestników na kolejne flaszki
Potem jeszcze panienka po występie dała się namówić na to by się do nas przysiąść (oczywiście zanim się ubrała). Zapowiadało się ciekawie gdyby nie to, że karki (jej "opiekunowie") mieli na ten temat inne zdanie. Omal nie skończyło się niezłą rozróbą.
W naszym stanie to pewnie my byśmy wylatywali przez okna.
Pannie młodej pewnie średnio by się spodobał taki finał imprezy hehe.