Dla mnie wyznacznikiem tego co dzieje się na rynku hazardu internetowego w danym kraju wciąż jest
Betfair. Ich decyzje są zawsze bardzo dobrze przeliczane, ze względu na to, że od momentu wejścia tej spółki na londyńską giełdę, ich akcje lecą w dół. Poza tym, każdy kraj który ma uregulowany stosunek do hazardu w internecie, a jednocześnie nie daje możliwośći oferowania giełdy zakładów, jest najzwyzaczajniej miejscem gdzie mamy do czynienia z podatkiem od obrotu. Tam gdzie giełda może działać, został wprowadzony podatek od zysku bukmachera, co jest dla wszystkich grających dużo przyjemniejsze (wiąże się chociażby z mniejszą "marżą" buka).
W momencie wejścia
Betfair na giełdę w 2010 roku ich udziały chodziły po 13 Funtów. Po kilkumiesięcznym wzroście i kilku innowacjach wzrosły nawet pod 16 Funtów. Pod koniec zeszłego roku były warte już tylko niecałego Funta i teraz próbują zrobić wszystko, żeby nie spaść poniżej 50 pensiaków.
Bardzo im spadły notowania po wycofaniu się z giełdą zakładów z Niemiec i całkowitym wycofaniu się z Grecji pod koniec 2012.
Czytałem kilka ich ostatnich rocznych raportów budżetowych i tam widać wyraźnie, że w tej chwili koncentrują się już tylko na UK i trochę mniej na innych państwach które mają jakieś akceptowalne uregulowania.
W państwach gdzie sytuacja jest niejasna podnoszą prowizje i wycofują marketing, żeby jeszcze przez te kilka miesięcy, zanim całkiem się wycofają coś zarobić.
Ostatnio wycofali się z Bułgarii, gdzie od kilku miesięcy jest nowy rząd, który od dawna zapowiadał walkę z hazardem w internecie. Odpowiedź
Betfair przed wyborami polegała na skasowaniu bułgarskiego supportu i podniesieniu prowizji, a po kilku miesiącach całkowitym wycofaniu się z tego rynku.
Jeśli chodzi o Danię, tam jest w miarę ok, bo działa giełda
Betfair, ale Duńczycy nie mogą handlować na rynkach zakładów konnych. Duńscy politycy próbują wskrzesić rodzime wyścigi w ten sposób, nie zdjąc sobie sprawy, że nie chodzi o obstawianie, tylko handel ryzykiem (zarabianie na zmianach kursów). W wyniku zakazu gry na
Betfair, nikt kto miał tam handlować nie rzuci się automatycznie na duńskiego totka.
W Australii niby wszystko ok, ale znowu nie można grać in-play, z wyjątkiem nomen omen wyścigów konnych.
I na koniec ciekawostka z Niemiec, bo już za bardzo się rozpisałem po pijaku. Biorąc pod uwagę samą giełdę zakładów, tam przychody
Betfair wynosiły 4% globalnie, około 6 milionów funtów rocznie. Podejrzewam, że na ich miejscu też bym po mału zaczął olewać te wszystkie państwa i zamknął się w sobie, czyli w UK.