Zupełnie jak w Polsce

" O co dokładnie chodzi? Otóż w 17. minucie spotkania Bender złamał sobie nos (w środę okazało się, że jest pęknięcie) w starciu z obrońcą reprezentacji Włoch Christianem Maggio. Od tego momentu zaczęły się kłopoty Niemca. Zalał się krwią, a jego żółty trykot natychmiast się ubrudził. Interwencja medyczna poza boczną linią nie zatrzymała intensywnego krwawienia.
Bender jednak był twardy i mimo przeciwności losu wrócił na boisko, już w nowej koszulce. Niestety i ta długo nie wytrzymała, ponieważ "farba" ciągle ciekła z nosa zawodnika i już po kilku minutach kolejna jego koszulka wyglądała fatalnie. Przepisy UEFA są jednoznaczne i sędzia nie może pozwolić na grę zawodnika, którego strój jest ubrudzony krwią.
Rzadko się jednak zdarza, by zawodnicy mieli przygotowanych więcej kompletów strojów. Wydawało się już, że Bender będzie musiał opuścić boisko, paradoksalnie w momencie, w którym krwawienie ustało. Koszulka zdążyła się jednak zabrudzić, a sędzia nie pozwalał zawodnikowi na grę.
Z odsieczą przyszedł jeden z kibiców, skutecznie załatwiając sprawę. Poszedł do klubowego sklepiku, gdzie znajdują się koszulki z numerami i nazwiskami wszystkich piłkarzy zespołu, po czym po chwili wrócił i wręczył Benderowi świeżutką koszulkę. Wydał na nią dokładnie 85 euro, ponieważ tyle kosztuje ona w oficjalnej sprzedaży. Wciąż nie ma informacji odnośnie do tego, czy klub lub sam Bender zwrócili kibicowi wydatek. W każdym razie powinni.
Jedno jest pewne - mając tak oddanych fanów Borussia Dortmund może zdziałać wiele, nawet w momentach, gdy piłkarzom gra się nie klei, a takich było w tym sezonie już sporo. Czy uda się powtórzyć zeszłoroczny sukces, jakim był awans do finału Ligi Mistrzów? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale, ale szansa istnieje, jeżeli drużyna będzie grała tak dobrze jak we wtorek.
"