Łukasz Piszczek i Michał Chałbiński muszą oddać Zagłębiu Lubin pieniądze, które klub miał zapłacić jako karę za czyny korupcyjne. Wałek kręcili wszyscy, ale padło na Piszczka, bo najbogatszy i na Chałbińskiego, bo walczył z klubem.
Za udział w ustawieniu meczu Wydział Dyscypliny PZPN ukarał Zagłębie grzywną w wysokości 300 tys. zł i trzema ujemnymi punktami. Ówczesny prezes Zagłębia Marek Bestrzyński uznał, że klub został ukarany za przestępstwo piłkarzy, i zadecydował, że na drodze sądowej odzyska pieniądze z zasądzonej grzywny. – W 2013 r. do sądu skierowaliśmy sprawę przeciwko dwóm piłkarzom: Piszczkowi oraz Chałbińskiemu – wspomina Bestrzyński. – Taki sposób doradzili nasi prawnicy. Wybraliśmy Piszczka, gdyż jako świetnie zarabiający piłkarz Borussii Dortmund był wypłacalny. Natomiast Chałbiński podał Zagłębie do sądu w innej sprawie związanej z rozwiązaniem z nim kontraktu. Sąd przyznał mu pewną kwotę, którą tak chcieliśmy odzyskać. Pamiętam, że wiele osób śmiało się ze mnie, iż decyduję się na takie posunięcie. Dziś okazało się, że miałem rację – dodaje. Kilka dni temu sąd w Legnicy wydał wyrok, że Piszczek i Chałbiński muszą oddać pieniądze, których domaga się Zagłębie. Wyrok jest prawomocny. Bestrzyński: – Proces trwał kilka lat, dlatego od kwoty 300 tys. zł narosły duże odsetki i w sumie piłkarze muszą oddać ok. 450 tys. zł.