Życiowa tragedia Roberta Dadosa
Były żużlowiec GKM Grudziądz dwukrotnie w ciągu miesiąca próbował popełnić samobójstwo. W tej chwili przebywa na oddziale intensywnej terapii w jednym z wrocławskich szpitali
26-letni zawodnik po raz pierwszy targnął się na swoje życie w styczniu, przed obozem przygotowawczym Atlasu w Cetniewie. Z przeciętą ręką trafił do szpitala. Działacze zapewniali jednak, że to nieszczęśliwy wypadek. - Robert jeszcze przed wyjazdem na obóz, wskutek własnej lekkomyślności, podczas zajęć domowych uległ wypadkowi i ze zranioną ręką trafił do szpitala - tłumaczył wówczas prezes Atlasu Andrzej Rusko.
Kilka dni temu Dados próbował się powiesić. Tym razem sprawa jest poważniejsza i żużlowiec w stanie ciężkim przebywa w szpitalu: był podłączony do respiratora, ale odzyskał oddech. Lekarze zapewniają, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Czy jednak wróci do żużla, trudno wyrokować.
Dados jeszcze niedawno uważany był za jedną z największych nadziei polskiego żużla. Jest wychowankiem Motoru Lublin, ale największe sukcesy odniósł jako zawodnik GKM. Do Grudziądza trafił jeszcze jako 18-letni junior w 1996 roku. W krótkim czasie stał się czołowym polskim żużlowcem. W 1998 roku zdobył w Pile mistrzostwo świata juniorów i awansował na kolejny sezon do Grand Prix. Jego karierę po raz pierwszy przerwał bardzo groźny wypadek motocyklowy w 2000 roku. Po ciężkiej operacji w Bydgoszczy (m.in. usunięcie jednego płata płucnego) udało się uratować żużlowca. Rok później Dados reprezentował już barwy Atlasu Wrocław, a w ubiegłym sezonie był krajowym liderem tej ekipy.
www.gazeta.pl