Opcje tematu
#3179064 - 02/06/2009 19:47 Rekin Finansowy - do poczytania.
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
zakładam ten temat, gdyż nie chcę śmiecić w temacie W co warto dziś inwestowac?, a bez sensu też wrzucać ciekawe artykuły czy notki do dzialu Sports Insider gdzie istnieje podobny temat, aczkolwiek bardziej się on tyczy samych zakładow bukmacherskich czy sportu.

zapraszam więc tutaj do wrzucania wszelkich ciekawych notek odnośnie finansów i informacji z nimi związanych duch

pozdr, peace

na początek polecam:

Polacy oszczędzają chciwie, jak chłopi. Wydają z gestem, po pańsku



Za polskimi pieniędzmi zawsze stoją emocje. Strach przed czymś, co może przyjść, zaskoczyć nas: wojna, kryzys, wymiana pieniędzy - mówi prof. Jerzy Kochanowski.

http://wyborcza.pl/1,75248,6670992,Polacy_oszczedzaja_chciwie__jak_chlopi__Wydaja_z_gestem_.html

Do góry
Bonus: Unibet
#3247817 - 02/07/2009 20:42 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Tłuste premie nowych królów Wall Street

Na świecie tworzy się nowa elita finansowa. Banki, którym udało się uniknąć najgorszego, podnoszą się z kolan. Goldman Sachs, JP Morgan i Credit Suisse mogą się uważać za zwycięzców w ponurej batalii ostatnich miesięcy. Bez większego uszczerbku uszły też z kryzysowej pożogi Deutsche Bank i Barclays Capital.

Przyszedł czas na nagrody dla zwycięzców: zyski są tłuste, a najbardziej utalentowani specjaliści uciekają od konkurencji i proszą o posadę. W najbliższych latach ta piątka utworzy superligę bankowości inwestycyjnej, zarabiając krocie na dalszych turbulencjach na rynkach - pisze "The Washington Post".



Ci, którym udało się nie splamić honoru i nie naruszyć marki, mają wielką przewagę konkurencyjną. Goldman Sachs może się pochwalić 20-proc. wzrostem zysków w pierwszym kwartale, który zawdzięcza głównie inwestycjom w obligacje, waluty i surowce. Drugi kwartał będzie pewnie równie pomyślny.

W załodze Goldmana zapanowała atmosfera święta. Firma znów organizuje przyjęcia z szampanem, jak choćby koktajl w londyńskim ogrodzie botanicznym w zeszłym tygodniu. Ze szmeru rozmów można było wyłowić wciąż powtarzane dziwne nowe słowo: "BAB", skrót od "bonuses are back" (wracają premie). Według "Guardiana" pracownicy dostaną wkrótce największe wypłaty w 140-letniej historii banku. Radosne podniecenie panuje też w biurach pozostałych czterech członków superligi.

Trudno się dziwić tej pewności siebie, bo poza nimi niemal nikt nie ma dziś pieniędzy na inwestycje, a mniejsza konkurencja oznacza większe obroty i marże. Emisja obligacji jest drogą wyjścia z kryzysu nie tylko dla rządów, ale też dla firm. Wiele spółek w pogoni za kapitałem decyduje się też na dodatkowe emisje akcji.

Wszystko to oznacza zyski dla bankierów. Kawałki tortu, które dawniej połykali Lehman Brothers, Bear Stearns czy Merrill Lynch, dziś zgarnia piątka triumfatorów.

W porównaniu z zeszłym rokiem zyski z niektórych produktów w bankowości inwestycyjnej podskoczyły od 50 do 300 proc. Wysokie marże nie będą wieczne, ale póki obowiązują, dystans między liderami a resztą rynku będzie się gwałtownie powiększał.

Kapitał niezbędny do rozwoju firm i napędzania wzrostu ma dziś bodaj najmniejsza w historii liczba instytucji. Obok elitarnej piątki jest jeszcze parę banków mniejszych lub bardziej wyspecjalizowanych: Société Générale, HSBC, BNP Paribas, a w Azji japoński Nomura czy chiński ICBC (największy na świecie pod względem kapitalizacji rynkowej).

Wśród największych przegranych są Citigroup, Bank of Scotland, Bank of America, Merrill Lynch, UBS. Nie mogą zapewne odżałować inwestycji w kredyty subprime.

Czy wróciliśmy zatem do punktu wyjścia sprzed kryzysu i poza brutalną eliminacją najsłabszych wszystko zostanie po staremu? - pyta komentator "Financial Times". Czy banki znów powrócą do szaleństwa lewarowania, kosmicznych premii i maniery władców świata?

Niestety, nie jest to wykluczone. Wciąż nie widać systemowej reformy sektora finansowego, która uchroniłaby świat przed powtórką z kryzysu. Przegrani giganci będą niczym zombi trwać w zawieszeniu - za wielcy, by upaść, za bardzo zadłużeni, by osiągnąć rentowność, będąc ciężarem dla gospodarki.

Skąd wiemy, że tak może być? Bo tak było w czasie "straconej dekady" lat 90. W Japonii.

Do góry
#3260566 - 09/07/2009 05:14 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Opowiem, jak was skubią banki ( wywiad z doradcą finansowym ).





p.s.
mozna sobie połączyć w paincie - nie miałem jak inaczej zeskanować.

Do góry
#3325890 - 11/08/2009 16:49 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Internetowy wizjoner, szarlatan biznesu

Tomasz Grynkiewicz, wired.com, Reuters
2009-08-10, ostatnia aktualizacja 2009-08-09 20:12




Czegokolwiek się dotknął, wywracał rynek do góry nogami. Stworzył Skype'a, w finezyjny sposób wymknął się prawnikom z Hollywood. A dziś odbija się czkawką eBayowi



Czy Skype zniknie z rynku? - od początku sierpnia to pytanie przetoczyło się przez wszystkie możliwe media. Ale to nie wymysł sezonu ogórkowego. Okazuje się, że eBay, który na przejęcie Skype'a wyłożył w sumie 3,1 mld dol., nie ma praw do kluczowego fragmentu kodu, na którym opiera się cały komunikator. A jedynie licencję. A tę licencję szwedzka spółka Joltid właśnie chce wypowiedzieć.

Pikanterii całej aferze dodaje fakt, że Joltid to spółka twórców Skype'a: 33-letniego Janusa Friisa i o dziesięć lat starszego Niklasa Zennströma, który jeszcze do września 2007 r. kierował liderem telefonii internetowej. Jak, sprzedając Skype'a w październiku 2005 r., wcisnęli go eBayowi bez gwarancji, że tkwiący pod maską auta silnik zawsze będzie reagował na kluczyk właściciela, pozostanie ich słodką tajemnicą.

Teraz stawiają eBaya pod ścianą. A właściwie - stawia Zennström, bo to on w skandynawskim duecie gra pierwsze skrzypce.

Złap mnie, jeśli potrafisz

43-letni Szwed to postać w internetowym biznesie nietuzinkowa - na Uniwersytecie w Uppsali ukończył studia menedżerskie i fizykę inżynieryjną. Karierę zaczynał w spółce telekomunikacyjnej Tele2, później przewinął się przez kilka biznesów internetowych (był m.in. szefem portalu Everyday.com). Jego pierwszy wielki hit to rok 2001 i Kazaa, jedna z najpopularniejszych sieci P2P, która powstała, gdy hollywoodzkie koncerny ukatrupiły legendarnego Napstera.

Rok później Zennström zakłada - wraz z Friisem, z którym współpracował przy Kazaa - wspomnianą już spółkę Joltid. W 2003 r. powstaje Skype, który wywraca rynek telekomunikacyjny do góry nogami.

Za pieniądze, które inkasują od eBaya, obaj Skandynawowie zakładają Atomico Ventures, operujący z Londynu fundusz inwestycyjny (finansowali m.in. Last.fm). A Zennström, niczym Bill Gates, wraz z żoną zakłada charytatywną organizację Zennström Philanthropies wspierającą walkę m.in. o prawa człowieka i ze zmianami klimatycznymi. I zostaje obsypany nagrodami - w 2006 r. magazyn "Time" umieszcza go na liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie. W tym samym roku tygodnik "Economist" honoruje go za "innowacje w komputerach i komunikacji". Zennström zostaje też jednym z tzw. Young Global Leaders (wyróżniających się polityków, biznesmenów i ekonomistów), zapraszanych co roku na Światowe Forum Ekonomiczne w szwajcarskim Davos.

Pasmo sukcesów kończy się na trzecim projekcie. Z Joostem, który miał zastąpić w sieci telewizję (reklamowano go hasłem: "Żegnaj, telewizjo - witaj, Joost"), nie wyszło. Choć technologicznie platforma nie miała sobie równych, skrzydła ostatecznie podcięło im Hulu - serwis uruchomiony przez wielkie wytwórnie hollywoodzkie i stacje telewizyjne, który za darmo zaoferował amerykańskim internautom seriale, programy telewizyjne i filmy w wysokiej rozdzielczości.

Poniekąd Hollywood zemściło się w ten sposób na Zennströmie - ten przez lata wodził ich za nos, gdy prawnicy wytwórni filmowych chcieli zamknąć Kazaa. Nie bez powodu - dzięki serwisowi miliony internautów na całym świecie mogły się wymieniać utworami muzycznymi chronionymi prawami autorskimi, nie płacąc za to ani grosza. U szczytu popularności Kazaa miała ponad 60 mln użytkowników z całego świata, tylko w Stanach - 22 mln.

Hollywood miało już Zennströma po dziurki w nosie - 2 października 2001 r. największe wytwórnie filmowe i fonograficzne składają w sądzie wspólny pozew. Cel - ukręcić łeb Kazaa. Żądania - liczone w miliardach dolarów.

A Zennström po raz pierwszy pokazuje, że ma smykałkę nie tylko do technologii. Trzy miesiące po złożeniu pozwu rozpływa się wraz ze spółką w powietrzu.

- Właściwie trudno powiedzieć, kogo mamy ścigać i pozywać - narzekał Michael Speck, śledczy pracujący dla ARIA, australijskiej organizacji zrzeszającej spółki z branży fonograficznej.

Trik szwedzkiego przedsiębiorcy wyglądał tak: w styczniu 2002 r. zarejestrowana w Amsterdamie Kazaa zamyka działalność, a Zennström zapada się pod ziemię.

Ruch numer dwa: kontrolę nad kodem oprogramowania Szwed przekazuje do spółki Blastoise prowadzącej działalność w Estonii i jednym z rajów podatkowych.

Ruch numer trzy: sam interfejs, ulokowane w Danii serwery i licencja na technologię FastTrack, na której opierała się Kazaa, wędruje do Sharman Networks, spółki założonej zaledwie kilka dni wcześniej na wyspie Vanuatu na południowym Pacyfiku (też w raju podatkowym).

Ruch numer cztery: sama domena Kazaa.com trafia do australijskiej firmy LEF Interactive.

Szach, mat, szukaj wiatru w polu.

Prawnicy Hollywood dochodzą do wniosku, że pociągną do odpowiedzialności Sharman Networks. Ale tu kłopot - okazuje się, że Sharman... nie zatrudnia ani jednego pracownika. Wszyscy, nawet szef spółki, mają kontrakty z... LEF Interactive. A papiery poświadczające, kto zasiada de facto w radzie nadzorczej Sharmana i kto jest udziałowcem, leżą w urzędzie Vanuatu, który niczym niepodległości jest gotów bronić swoich "gości" i ich sekretów.

A pieniądze z reklam płyną do Sharman szerokim strumieniem - w sieci Kazaa pojawiają się m.in. reklamy Netflix i DirecTV.

Gdy zabawa w kotka i myszkę trwa w najlepsze, Zennström negocjuje sprzedaż Skype'a. Na wszelki wypadek siedzibę aukcyjnego giganta w San Jose i słoneczną Kalifornię omija z daleka. Tak jak i całe Stany. Nietypowe negocjacje, ale Szwed ma powód. Obawia się, że gdyby tylko postawił nogę na płycie lotniska, zatrzymają go amerykańskie służby.

Do ugody dochodzi w końcu w lipcu 2006 r. - Sharman płaci wytwórniom 115 mln dol. odszkodowania (Zennström i Friis dają część tej kwoty, choć nie wiadomo jaką). I obiecuje, że Kazaa przekształci się w legalny serwis - ta obietnica ziszcza się ostatecznie w tym roku. Już z nowym właścicielem serwis powraca do sieci - za pobieranie plików z muzyką trzeba płacić miesięczny abonament ok. 20 dol.

Twórca chce Skype'a z powrotem?

Tak jak kiedyś z wytwórniami, tak teraz Zennström prowadzi swoją rozgrywkę z eBayem. Moment na uderzenie wybrał idealnie - eBay w kwietniu br. zapowiedział, że Skype zostanie wydzielony jako osobna spółka i trafi na giełdę. Kiedy? Nie wiadomo. - Wszystko zależy od sytuacji gospodarczej - mówią przedstawiciele eBaya.

Okazuje się, że nie tylko.

Proces z Joltid, który ruszy prawdopodobnie w połowie 2010 r. w Wielkiej Brytanii, może pokrzyżować eBayowi szyki i podważyć sens publicznej oferty - sam eBay dziś ostrzega, że choć pracuje nad tym, by zastąpić technologię Joltid własnym rozwiązaniem, może mu się nie udać i pewne funkcjonalności Skype'a zwyczajnie znikną. Lub system telefonii się przytka. Jeśli eBay przegra w sądzie, ponad 480 mln użytkowników Skype'a odczuje to na własnej skórze.

Co chce osiągnąć Zennström? Według nieoficjalnych informacji, 43-letni Szwed chce odkupić od eBaya swoje dzieło. Trzy miesiące temu podchodził ponoć pod aukcyjnego giganta na czele funduszy private quity z ofertą wykupu.

Czyżby więc Skype miał wrócić pod skrzydła swojego twórcy, a Zennström "niewielkim szantażykiem" chciał go do tego namówić? Aukcyjny potentat i tak chce się go pozbyć. Nie dlatego, że Skype nie zarabia, bo eBay zrobił coś, czego Zennström nie był w stanie - przepoczwarzył cudowne dziecko internetu w maszynkę do zarabiania pieniędzy. Gdy eBay kupował Skype'a, spółka miała niespełna 60 mln użytkowników i raptem 7 mln dol. przychodów. Teraz użytkowników ma prawie pół miliarda, a przychody spółki tylko w ostatnim kwartale wzrosły o 25 proc. do 170 mln dol.

Ebay chce się Skype'a pozbyć, bo nie ma nic wspólnego z aukcyjnym biznesem. Już w 2005 r. akcjonariusze i analitycy próżno łamali sobie głowę nad krótkim pytaniem: "Po co"? Ebay też nie miał pomysłu, jak przekonać rynek - ówczesna szefowa MegWhitman roztaczała jedynie mglistą wizję połączenia Skype'a z aukcjami i PayPalem, systemem do internetowych płatności. Przekonywała, że między komunikatorem, a aukcjami zaiskrzy biznesowa synergia. Nie zaiskrzyła, a eBay dwa lata później - przyznając się do przeszacowania w Skype'a - odpisał prawie 1,4 mld dol. od wartości inwestycji.

Jeśli Zennströmowi się uda, będzie mógł zapisać kolejny sukces na koncie. Stworzył technologię, na której nie potrafił zarabiać, więc odsprzedał większemu graczowi. Teraz - już podchowanego i dobrze naoliwionego Skype'a - chce przejąć z powrotem.

Pytanie brzmi tylko: czy da mniej, niż zapłacił mu eBay?

Źródło: Ludzie i Pieniądze

Do góry
#3540778 - 30/11/2009 19:23 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Musimy się przygotować na słabego dolara

Do najważniejszych konsekwencji niedawnego finansowego trzęsienia ziemi należą ogromny deficyt oraz dług Stanów Zjednoczonych i przesunięcie się finansowej siły z zachodu na wschód. Rządy mają tylko jeden sposób, aby zneutralizować siłę obu tych zjawisk: naciskać na zmianę relacji między walutami, zwłaszcza z wielce osłabionym dolarem.

Źródła tej sytuacji są doskonale znane. Amerykański deficyty budżetowy w ostatnim roku fiskalnym osiągnął poziom 10 proc. produktu krajowego brutto, najwięcej od czasu drugiej wojny światowej. Jednocześnie zewnętrzny dług netto w zeszłym roku uległ potrojeniu do kwoty 3,5 biliona dolarów i ma się zwiększać o bilion rocznie przez następnych dziesięć lat. Przy tych kwotach blado wypadają pozostałe problemy: przyszłe świadczenia dla pokolenia baby boom, czy skandalicznie pogarszająca się infrastruktura. Wiele dużych stanów nie ma pieniędzy. Aby zbilansować to wszystko, podatki musiałyby podskoczyć do szalonych poziomów, a wydatki radykalnie spaść. Musiałby się stać cud, aby amerykański system polityczny – pełen brutalnej stronniczości i uwikłany w sieć świetnie finansowanych grup interesu – zdecydował się na którykolwiek z tych wariantów, nie mówiąc o obu na raz.

[CENTER][/CENTER]

Waszyngton ma w związku z tym niewielką możliwość wyboru poza drukowaniem dolarów, obniżaniem wartości swojej waluty i obsłudze długu coraz tańszymi dolarami. Innymi słowy, Stany Zjednoczone muszą zakamuflować przeprowadzoną w zwolnionym tempie niewypłacalność, ponieważ jest to najłatwiejsze rozwiązanie w kategoriach politycznych.

Jest jeszcze inny czynnik, który pcha Amerykę w kierunku słabszego dolara: bez popytu konsumenckiego, który przez ostatnie 15 lat nieskrępowanej niczym akcji kredytowej rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, Stany Zjednoczone muszą szukać klientów zagranicznych, szczególnie na rynkach wschodzących, gdzie klasa średnia rośnie w siłę, a infrastruktura wymaga kolosalnych inwestycji. Tańszy dolar uczyni amerykańskie towary i usługi bardziej konkurencyjnymi.

W nadchodzącej dekadzie duże azjatyckie rynki wschodzące będą rosły dwa razy szybciej, niż Ameryka i trzy razy szybciej niż Unia Europejska. Do 2020 r. Chiny, Indie, Indonezja, Korea i Wietnam mogą generować więcej bogactwa, niż Stany Zjednoczone, Japonia i Unia Europejska razem wzięte. Chiny, Indie i Korea Południowa zgromadziły ogromne rezerwy dolarowe i będą chciały je zmniejszyć. Mimo, że import do czołowych krajów uprzemysłowionych zwolnił, wewnętrzna wymiana handlowa w granicach Azji przeżywa prawdziwy boom i nie musi być finansowana dolarami. Azjatyckie waluty najprawdopodobniej będą się wzmacniać w stosunku do dolara.

Znacznie tańszy dolar to smutna sytuacja dla Stanów Zjednoczonych, ale nieunikniona. Amerykanie staną się biedniejsi, ponieważ będą musieli płacić więcej za wszystko, co kupują za granicą – ubrania, komputery, samochody, zabawki, żywność i nie tylko. Militarna obecność USA za granicą będzie kosztowniejsza, ponieważ lokalne koszty wyrażone w dolarach będą rosły. Spowolni import, usuwając konkurencję, która jest kluczowa dla utrzymania ogólnego poziomu cen w Ameryce i wzrośnie prawdopodobieństwo inflacji. W kraju, który jest dumny z tworzenia wyszukanych i wartościowych produktów, słaby dolar zachęci do producentów do konkurowania ceną kosztem jakości. Zmniejszą się polityczne wpływy i prestiż, którym Stany Zjednoczone cieszyły się, kiedy dolar był królem.

Co więcej, amerykański dolar był sercem globalnej gospodarki przez ponad pół wieku. Jego upadek, jeśli nie będzie łagodny i stopniowy, co trudno uznać za pewnik, może doprowadzić do ery konkurencyjnych dewaluacji i innych merkantylnych strategii.

Znalezienie alternatywy dla globalnego systemu monetarnego, który opierał się na dolarze, jest teraz koniecznością. Oznacza to wielowalutowe rozwiązanie uwzględniające euro, jena i juana oraz znaczące emisje waluty Międzynarodowego Funduszu Walutowego nazywanej „specjalnymi prawami ciągnienia”. Taki system będzie powstawał i docierał się przez jakiś czas, ale proces ten powinien zacząć się już dziś.

Dlatego amerykański sekretarz skarbu Tim Geithner powinien poprosić o sekretne spotkanie swoich odpowiedników z Wielkiej Brytanii, strefy euro, Japonii i Chin (może między świętami a nowym rokiem) i poważnie porozmawiać z dala od fleszy jupiterów (aby uniknąć zastraszania rynków). Zasadnicze pytanie brzmi: jaki system monetarny najlepiej przysłuży się światu, biorąc pod uwagę głębokie zmiany w światowej równowadze gospodarczej i jak go stworzyć.

Od końca lat 80. uważałem, że silny dolar jest w interesie Stanów Zjednoczonych i świata. Teraz jednak okoliczności zmieniły się w sposób fundamentalny. To, czy dolar jest na długiej drodze do upadku nie jest już kwestią. Kwestią jest, która z dwóch opcji zostanie wybrana. Czy Waszyngtońscy i międzynarodowi decydenci spokojnie i umiejętnie przeprowadzą transformację do nowej ery, czy zrobi to rynek doprowadzając przy okazji do ogromnych zakłóceń finansowych. Dzisiaj rządy mają jeszcze wybór. Wkrótce może go nie być.

Autor: Jeffrey Garten, profesor handlu i finansów międzynarodowych w Yale School of Management

Do góry
#3685594 - 10/02/2010 21:37 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
A jeśli Stany przestaną być wypłacalne

Nieprawdopodobne? Niemcy bankrutowały w 1807, 1812, 1813, 1814 i 1850, a w XX w. - dwukrotnie. W ostatnich dwóch stuleciach państwa bankrutowały aż 170 razy.

http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7416236,A_jesli_Stany_przestana_byc_wyplacalne.html



Bankrutuje Dubaj! - krzyczały 25 listopada pierwsze strony gazet na całym świecie.

Dubaj, jeden z siedmiu emiratów tworzących Zjednoczone Emiraty Arabskie, w odróżnieniu od swych sąsiadów jest mało zasobny w ropę i gaz. Większość dochodów osiąga z turystyki, usług finansowych i nieruchomości - ogromnych wieżowców budowanych na sztucznych wyspach. Największą firmą Dubaju jest powiązany z państwem holding Dubai World kontrolujący dziesiątki spółek. W okresie boomu Dubaj korzystał z łatwego kredytu, realizując zapierające dech projekty architektoniczne - wyspy w kształcie palm i kryte dachem kurorty narciarskie. Ambitny władca emir Muhammad ibn Raszid Al-Maktum marzył o przekształceniu dawnej rybackiej wioski w najnowocześniejszą stolicę świata arabskiego. Gorączka na rynkach finansowych generowała fenomenalny wzrost gospodarczy emiratu, który stał się ważnym centrum operacji bankowych. Światowy kryzys nie ostudził zapału menedżerów znad Zatoki Perskiej. Już po katastrofie banku Lehman Brothers, gdy banki finansujące inwestycje budowlane wpadły w panikę, Dubai World przedstawił plany budynku wysokiego na kilometr.

Jednak w końcu listopada holding poprosił inwestorów finansujących jego pomysły o zgodę na odroczenie spłaty długów. 1 grudnia minister finansów Abdulrahman Al-Saleh oświadczył, że rząd Dubaju nie zamierza gwarantować długów holdingu. - Wierzyciele odpowiadają za swoje decyzje i powinni umieć rozróżnić między spółką a państwem - dodał.

Rząd Dubaju umywa ręce - udaje, że nie ma nic wspólnego z pożyczkami zaciąganymi przez Dubai World. Nie po raz pierwszy naiwność wierzycieli została obnażona. Inwestorzy byli przekonani, że państwo weźmie na siebie całość zobowiązań powiązanych z nim spółek. A agencje ratingowe wprawdzie ostrzegały przed nadciągającym kryzysem, ale dług państwa i powiązanych z nim spółek traktowały jako całość. Dubaj ma bogatych krewnych w sąsiednich emiratach, na pewno mu pomogą - myśleli inwestorzy, którzy uważali państwa nad Zatoką Perską za bezpieczną przystań.

Państwa padają, nie znikają

Kraje wprawdzie znikają z politycznej mapy znacznie rzadziej niż korporacje, ale całkiem często ogłaszają niewypłacalność. W świecie finansów nazywa się to bankructwem. Najczęstszym powodem - obok wojen i rewolucji - są kryzysy finansowe.

Finansowe upadłości zaliczyły państwa, które dziś uchodzą za wzór stabilności. Hiszpania między rokiem 1500 a 1900 ogłaszała niewypłacalność 13 razy, Francja bankrutowała ośmiokrotnie. Niemcy w XIX w. bankrutowały w latach 1807, 1812, 1813, 1814 i 1850, a w XX w. dwukrotnie. Bankructwa zaliczyły Austria i Holandia, nie mówiąc już o znacznie słabszych: Grecji, Portugalii, Bułgarii, które wielokrotnie ogłaszały niewypłacalność.

Nawet Stany Zjednoczone mają na swym koncie dwa przypadki, które można nazwać niewypłacalnością. Jeszcze na początku XX w. papierowe banknoty z portretami prezydentów były kwitami dłużnymi, które bank centralny zobowiązywał się wymienić na życzenie posiadacza na złoto. W 1934 r. administracja Roosevelta zawiesiła wymianę papierowych dolarów na złoto, a w 1971 r. Nixon to samo uczynił w stosunku do należności innych rządów wobec USA. Nie były to bankructwa klasyczne, ale mimo wszystko nastąpiło złamanie przyjętych wcześniej wobec wierzycieli zobowiązań.

Klasyczną upadłość przeżyło natomiast kilka stanów. W latach 20. i 30. XIX w. stanowe rządy w USA podjęły ogromne prace nad budową infrastruktury, inwestując w budowę dróg, kanałów, kolei żelaznych. Wydatki finansowano pożyczkami, których łączna wartość sięgnęła 198 mln dol. Na początku lat 40. dziewięć stanów ogłosiło, że nie jest w stanie spłacać długów. Ich bankructwa przyspieszyła panika na rynkach finansowych w 1837 r. Cztery stany po prostu odmówiły spłaty zobowiązań, a inne przystąpiły do ich renegocjacji. Wśród bankrutów były takie szacowne stany, jak: Floryda, Luizjana, Maryland, Pensylwania. Ta ostatnia miała dług największy - 33 mln ówczesnych dol. - którego duża część zaciągnięta była za granicą, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii.

"Gdy spotykam mieszkańca Pensylwanii na przyjęciu w Londynie, nie mogę oprzeć się pokusie, by podejść do niego i zapytać, jak czuje się przy angielskim stole, wiedząc, że jest winny każdemu z obecnych 1 lub 2 funty" - cytuje Max Winkler w książce "Foreign Bonds. An Autopsy: A Study of Defaults and Repudiations of Government Obligations" wypowiedź pewnego inwestora.

Tylko w ostatnich dwóch stuleciach - od 1800 r. do dziś - zdarzyło się około 170 przypadków ogłaszania niewypłacalności krajów zarówno w stosunku do wierzycieli wewnętrznych, jak i zagranicznych. Przeszły cztery fale bankructw. W latach 20. XIX w. bankrutowały młode państwa, które dopiero co uzyskały niepodległość: Kolumbia, Chile, Peru, Prowincja Buenos Aires, Brazylia, Meksyk, Gwatemala i Grecja. Kolejna fala w latach 70. XIX w. pogrążyła m.in. Egipt i Turcję. Lata 20. i 30. XX w. to okres zamieszania na rynku długu państwowego, wynikającego z upadku czterech imperiów, pojawienia się kilkudziesięciu nowych państw i kryzysu finansowego lat 30. Wreszcie lata 80. XX w. to kryzys zadłużenia krajów Ameryki Południowej, a także Polski i kilku innych państw obozu sowieckiego.

Obecny kryzys finansowy spowodował ogromne straty w sektorze bankowym, ale jak na razie nie doprowadził do fali bankructw. Tyle że rządy, ratując swoje gospodarki, zaciągnęły ogromne długi, czego skutki poznamy za jakiś czas.

Uwaga, król bywa goły

Gdy firma ogłasza, że nie jest w stanie spłacić długów, wierzyciele przejmują jej majątek i zostaje ona wykreślona z rejestrów. Procedury upadłości pilnuje sąd i aparat państwowy. Ale kto ma do oddania długów zmusić państwo? Wkraczamy w obszar czystej polityki, która bywa niebezpieczna.

Rządzona przez Kapetyngów średniowieczna Francja byłaby krajem szczęśliwym i zamożnym, gdyby jej władcy nie mieszali spraw ziemskich z duchowymi. W grudniu 1244 r. król Ludwik IX, który przeszedł do historii jako Ludwik Święty, zachorował na malarię. Obawiając się rychłej śmierci, złożył ślubowanie, że w razie powrotu do zdrowia uda się na wyprawę krzyżową. Gdy tylko stanął na nogach, przystąpił do przygotowań. Próbując zdobyć twierdzę Al-Mansura, wraz z kwiatem rycerstwa francuskiego dostał się 6 kwietnia 1250 r. do niewoli. Wykupienie go kosztowało jego żonę Małgorzatę 400 tys. liwrów, gdy roczne dochody skarbu wynosiły zaledwie 250 tys. (liwr zawierał 8,271 g czystego złota). Już w 1270 r. Ludwik zorganizował następną wyprawę, która zakończyła się epidemią dżumy, a ofiarą padł sam król.

Jego syn Filip III wziął udział w tzw. krucjacie aragońskiej, zorganizowanej za namową papieża Marcina IV przeciwko królowi Aragonii. Kosztowała ona królewski skarbiec ponad milion liwrów - wielokrotność rocznych dochodów.

Wnuk Ludwika Świętego Filip IV Piękny dostał w spadku ogromny dług, którego dużą część stanowiły zobowiązania wobec zakonu templariuszy. Była w tym jakaś ironia i niesprawiedliwość - zakon założono dwa wieki wcześniej dla obrony pielgrzymów zmierzających do Ziemi Świętej, rycerze-zakonnicy ślubowali życie w ubóstwie i czystości. Ale w wyniku wypraw krzyżowych i nadań przez licznych władców stali się potęgą militarną i finansową, podczas gdy królewskie skarbce były puste.

Filip próbował łatać dziury w budżecie, rekwirując w 1306 r. wszystkie nieruchomości należące do Żydów, wśród których byli bogaci kupcy i finansiści wspomagający królewski skarb pożyczkami. Król za namową doradców wpadł też na całkiem nowoczesny i zupełnie nieuczciwy pomysł oddłużenia. Postanowił dług zdewaluować, bijąc monety z mniejszą zawartością kruszcu. Wreszcie postanowił rozprawić się z głównym wierzycielem. W piątek 13 października 1307 r. na rozkaz króla aresztowano członków militarnego zakonu. Na pamiątkę tej daty do dziś piątek trzynastego jest uważany za datę pechową. 54 templariuszy z wielkim mistrzem Jakubem de Molay spłonęło na stosie, a wraz z nimi długi Filipa Pięknego.

Niemcy bagnetami zmuszają Francję do płacenia

Skoro poddani wiedzą, że władca, zamiast oddać dług, może ich skrócić o głowę - a w każdym razie dług będzie trudny do wyegzekwowania - to dlaczego pożyczają mu pieniądze? Wybitny francuski historyk Ferdynand Braudel, który dokładnie badał finansowe problemy króla hiszpańskiego Filipa II (panował w latach 1556-98 i w czasie jego rządów imperium hiszpańskie znajdowało się u szczytu świetności), uważał, że prowadził on z bankierami grę, w którą bankructwo było z góry wkalkulowane. Gdy zniechęcili się do niego Niemcy, pożyczał od Włochów, potem od Hiszpanów, wreszcie od Portugalczyków. Dlaczego jednak kolejne bankructwa nie uczyły bankierów większej ostrożności? Pewnie dlatego, że chciwość i nadzieja na dobre kontrakty zawsze biorą górę nad ostrożnością.

Nieco inna sytuacja jest wówczas, gdy bankrutuje słaby kraj, a wierzyciele znajdują możnych protektorów wymuszających na bankrucie rekompensaty. W historii to niezbyt częste przypadki. Lord Palmerston, wielokrotny brytyjski premier i minister spraw zagranicznych, sformułował w połowie XIX w. doktrynę odnoszącą się do zagranicznych pożyczek. "Jeżeli inwestorzy wolą kupować zagraniczne obligacje oprocentowane na 10 proc. zamiast niżej oprocentowanych, ale bezpiecznych rządu brytyjskiego, nie powinni się spodziewać, że rząd będzie się czuł zobowiązany interweniować na ich korzyść w przypadku bankructwa dłużnika". Doktryna Palmerstona nie jest jednak powszechnie obowiązująca.

Gdy dłużnik jest znacznie słabszy, niż wierzyciel, rodzi się pokusa, by długi wyegzekwować siłą. W 1871 r. Niemcy wymusiły na Francji zapłatę 5 mld złotych franków kontrybucji - zobowiązania, wynikającego z przegranej przez Francję wojny. Tylko pod tym warunkiem zgodzili się wycofać z Francji okupacyjne wojska. Był to największy w historii transfer pieniędzy z jednego państwa do drugiego - suma warta 25 proc. PKB Francji. Pieniądze te szczęścia Niemcom nie dały: napływ zdobycznych sum przyspieszył wybuch kryzysu finansowego w 1873 r., który doprowadził do fali upadłości w niemieckim przemyśle i w całej Europie Środkowej. Francuskie pieniądze znalazły się na kontach banków niemieckich, podgrzewając gorączkę spekulacyjną. Skończyło się jak zawsze pęknięciem bąbla. Finansowe tsunami przeszło przez Austro-Węgry i doszło do Turcji i Egiptu. Zadłużony wobec Francji i Wielkiej Brytanii Egipt został zmuszony do sprzedaży Kanału Sueskiego, a wreszcie stał się nieformalną kolonią brytyjską.

W tym wypadku doktryna Palmerstona nie działała. Wiek później Egipt odzyskał kontrolę nad kanałem, gdyż znalazł możnego protektora w postaci ZSRR. Anglia i Francja próbowały siłą odbić kanał, ale górę nad prawem własności wzięła polityka. Francuzi kanałem byli zainteresowani głównie z powodów politycznych, ale niebagatelne znaczenie miało to, że tysiące Francuzów posiadało akcje obligacje Universal Suez Canal Company. Zbrojna interwencja w 1956 r. się nie powiodła. Francja i Anglia zostały zmuszone do wycofania się z Egiptu przez silniejsze mocarstwa: ZSRR i USA.

Bolszewicy: za cara nie płacimy

Po I wojnie światowej jednym z bardziej zadłużonych krajów była Rosja, której rewolucyjny rząd (Rada Komisarzy Ludowych) w lutym 1918 r. oświadczył, że nie zamierza respektować dawnych długów carskich. Tego rodzaju postawa nie jest częsta w historii. Nawet średniowieczni władcy nie odmawiali spłacania długów bez żadnego uzasadnienia. Zwykle bankructwa wynikają z lekkomyślności rządów, a nie z ich złej woli. W przypadku bolszewików było inaczej.

W 1914 r. dług publiczny Rosji wynosił prawie 10 mld rubli (dokładnie 9 888 310 000), czyli ponad 5 mld ówczesnych dolarów. Według dzisiejszej siły nabywczej byłoby to około 100 mld dol. Podczas wojny dług, co zrozumiałe, jeszcze wzrósł i we wrześniu 1917 r. wynosił już 16,6 mld dol. Wraz z wybuchem wojny wymienialność rubli na złoto i inne waluty została zawieszona, a wartość rosyjskiego pieniądza dość szybko się kurczyła.

Jakieś 40 proc. rosyjskiego długu było w rękach inwestorów francuskich, w tym drobnego mieszczaństwa. Gdy w 1919 r. rząd francuski przystąpił do porządkowania roszczeń, zarejestrowało się 1,6 mln posiadaczy rosyjskich obligacji. Według historyków w rosyjskich papierach ulokowane było 4,5 proc. wszystkich francuskich oszczędności. O dziwo, obligacje te były notowane na giełdzie paryskiej aż do początku lat 90. XX w., choć obroty były minimalne. W lutym 1918 r., zaraz po dekrecie bolszewickiego rządu, można było je sprzedawać po kursie 55 centymów za 1 franka długu. W październiku 1919 r., gdy wojska Białych były bliskie zwycięstwa, kurs obligacji wzrósł do 62,5 centymów. Potem spadł, ale jeszcze przez wiele lat Francuzi mieli nadzieję, że dług odzyskają.

Najbliżsi byli w 1927 r., gdy ambasador sowiecki w Paryżu Krystian Rakowski zaproponował spłatę długu - 60 mln franków w złocie przez 60 lat - w zamian za kredyty handlowe dla państwa bolszewików. Delegacja francuska pod kierownictwem Anatole'a de Monzie warunki przyjęła, ale ostatecznie rząd ich nie zaakceptował. Długi carskie nie zostały spłacone, a w 1996 r. rząd Czernomyrdina zawarł z rządem francuskim porozumienie o spłacie długów zaciągniętych już po 1945 r. Chodziło tym razem o niewielką sumę około 450 mln dol. Porozumienie próbowali storpedować członkowie stowarzyszenia posiadaczy carskich obligacji, ale nic nie wskórali. Dzisiejsza Rosja jest zbyt ważnym partnerem Zachodu, by dawne długi miały ciążyć na wzajemnych stosunkach.

Czy Ameryka zbankrutuje?

Wyzwaniem dla światowej gospodarki może być niewypłacalność rządu Stanów Zjednoczonych. Taka ewentualność do niedawna wydawała się nieprawdopodobna, a papiery dłużne amerykańskiego skarbu traktowane były jako najbardziej pewna inwestycja - nieprzynosząca wprawdzie wysokich zysków, ale nieobciążona też żadnym ryzykiem. Rynki finansowe traktują amerykańskie obligacje w szczególny sposób, ale ekonomiści z coraz większym niepokojem patrzą na piętrzące się długi Ameryki. Na początku dekady wynosiły one "zaledwie" 5,6 bln dol., czyli 58 proc. amerykańskiego PKB. W tym roku, jak się szacuje, dług publiczny USA sięgnie 12,9 bln dol. i przekroczy 90 proc. PKB. Wielkości te nie uwzględniają długów tzw. przedsiębiorstw sponsorowanych, czyli zależnych od rządu instytucji finansowych zajmujących się przede wszystkim gwarantowaniem pożyczek mieszkaniowych. W 2008 r. rząd przejął ich zobowiązania wynoszące ponad 5 bln dol. I bez tego w 2015 r. dług publiczny USA zbliży się do 20 bln dol., przekraczając 100 proc. PKB. W dodatku administracja Obamy forsuje kosztowną reformę zdrowia, która deficyt zwiększy, a tym samym narastający co roku dług.

Jedna czwarta długu amerykańskiego jest w rękach zagranicznych instytucji rządowych (głównie banków centralnych). Największym wierzycielem są Chiny, którym rząd amerykański jest winny 800 mld dol. Niepokoi łatwość, z jaką rząd amerykański potrafi zaciągać nowe pożyczki po niskich wciąż cenach. Za obligacje 30-letnie musi płacić nieco ponad 4 proc. rocznie, za 10-letnie - 3,5 proc. Wciąż nie widać, by rynki finansowe karały Amerykę za rozrzutność, a to zachęca do dalszej rozrzutności.

Kluczowe pytanie, które muszą stawiać wierzyciele brzmi: czy istnieje groźba, że dłużnik wpadnie w pętlę zadłużenia? Tzn. nie będzie w stanie płacić kosztów obsługi długu, który będzie narastał jak kula śniegowa.

W 2009 roku odsetki od długu kosztowały amerykańskich podatników 383 mld dol., a w roku 2010 zapewne około 500 mld. Za kilka lat samo oprocentowanie długu może kosztować Amerykanów 1 bilion dolarów rocznie.

To wcale nie znaczy, że bankructwo jest prawdopodobne. Jednym ze sposobów oddłużenia (zastosowanym, jak pamiętamy już przez Filipa Pięknego) jest psucie pieniądza.

Wierzyciele Ameryki mają w portfelach obligacje nominowane w dolarach, stale tracących na wartości. Prawdopodobny jest też wzrost inflacji, który sprawi, że nominalne dochody rządu amerykańskiego szybko wzrosną, a realna wartość długu spadnie. W ten sposób Ameryka oddłużyła się po II wojnie światowej. W pewnym sensie wierzyciele zostali oszukani. Nominalnie otrzymali zwrot pożyczonych pieniędzy, które realnie warte były znacznie mniej. Ameryka jeszcze przez wiele lat będzie militarnym królem świata. A kto pożycza królom musi się liczyć ze stratą.

Przy pracy nad artykułem korzystałem z książek: ¨Carmen M. Reinhart i Kenneth S. Rogoff, "This Time is Different: Eight Centuries of Financial Folly", Princeton University Press; ¨ Barry Eichengreen i Peter H. Lindert "The International Debt Crisis in Historical Perspective", Cambridge MIT Press, 1989; ¨ William Wynne "State Insolvency and Foreign Bondholders: Selected Case Histories of Governmental Foreign Bond Defaults and Debt Readjustments" New Haven: Yale University Press, 1951; ¨ Sean McMeekin, "History's Greatest Heist: The Looting of Russia by the Bolsheviks", Yale University Press, 2008; ¨Fernand Braudel, "Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II", Książka i Wiedza, 2004; ¨ oraz z eseju: "The Forgotten History of Domestic Debt" autorstwa Carmen Reinhart i Kennetha Rogoffa.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Do góry
#3848404 - 06/05/2010 22:11 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
komentarz odnosnie sporych spadków naszej waluty w ostatnich dniach:

A jeśli drgawki złotego jeszcze potrwają?

Obserwujemy właśnie największe osłabienie polskiej waluty od przełomu 2008-2009 r., czyli od apogeum kryzysu finansowego. Czy jest się czego bać? Patrząc przez pryzmat gwałtowności spadków złotego można się niepokoić. Tylko w ciągu dwóch dni - wtorku i śordy - euro podrożało z 3,92 zł przejściowo nawet do 4,09 zł, a więc aż o 17 gr. Dolar zyskał jeszcze bardziej: z 2,97 zł w piątek podrożał do 3,19 zł w środę po południu, czyli skoczył aż o 22 gr. w ciągu ledwie dwóch sesji. Sporo. Poniżej zobaczycie kurs złotego w relacji do euro z ostatniego roku. Nie jest to może jeszcze dramat, ale wygląda zbyt „pionowo”, by się całkiem nie martwić, prawda?

http://samcik.blox.pl/2010/05/A-jesli-drgawki-zlotego-jeszcze-potrwaja.html

Do góry
#3995003 - 10/07/2010 21:52 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Polityka monetarna stanu wyjątkowego

Polityka monetarna w USA kreuje w ostatnich latach oczekiwanie, że Rezerwa Federalna będzie ratowała inwestorów, jeśli bąble spekulacyjne pękną. Inwestorzy zaczęli liczyć na wsparcie Fedu dla ryzykownych przedsięwzięć. Kryzys na rynku kredytów hipotecznych jest po części skutkiem tego błędnego podejścia - pisze prof. Gerald P. O'Driscoll z Cato Institute w Waszyngtonie.

http://www.obserwatorfinansowy.pl/2010/07/06/polityka-monetarna-stanu-wyjatkowego/

! polecam !

Do góry
#4393540 - 23/01/2011 04:33 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Ý€$ Offline
old hand

Meldunek: 23/01/2008
Postów: 987
Skąd:                  PO-land

Do góry
#4500338 - 03/03/2011 01:22 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: ݀$]
Warka Offline
old hand

Meldunek: 02/11/2006
Postów: 702
Do przeczytania, ale w polaczeniu z obrazem.

"Władcy pieniądza / The money masters"
http://www.youtube.com/watch?v=lvH2yQbc108

"Film określany przez wielu jako najlepszy dokument na temat pieniędzy, władzy i panującego systemu finansowego. W filmie omawiane są koncepcje pieniędzy, długu i podatków oraz ich rozwój od czasów starożytnych do współczesnych. Film obejmuje historię: bankowości opartej na częściowej rezerwie, centralnej bankowości, polityki pieniężnej, systemu obligacji Skarbu Państwa i systemu Rezerwy Federalnej."

Film dlugi - 210 minut, i non stop czytanie ... ale warto.

Do góry
#4501399 - 03/03/2011 10:44 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Warka]
Conrad Offline
"I'll slip an extra shrimp on the barbie for you"

Meldunek: 14/11/2000
Postów: 27048
Skąd: Surfers Paradise, QLD
Why the Dollar's Reign Is Near an End

Ciekawy artykuł z prognozą, że kurs USD będzie się musiał osłabić w przyszłości.

Do góry
#4549762 - 22/03/2011 16:20 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Conrad]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
"Rzeczpospolita" dotarła do raportu NIK o wydobyciu węgla w Polsce. Wynika z niego, że kopalnie wydobywają tylko węgiel łatwo dostępny, bo to mniej kosztuje. Potem do takich złóż trudno będzie wrócić. Przy dzisiejszym tempie wydobycia węgla zacznie brakować w 2035r.

http://www.rp.pl/artykul/630346_Kiedy-zabraknie-wegla--.html

tylko atom ?

Do góry
#4549803 - 22/03/2011 16:59 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: ELDORADO]
ELDORADO Offline
Joker

Meldunek: 09/07/2002
Postów: 9690
Skąd: Już nie Wrocław
sorry Conrad ,przenies tego posta właściwego tematu

Do góry
#4778090 - 08/07/2011 22:21 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: ELDORADO]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Grecja a Argentyna

Ateny kusi wyjście ze strefy euro i wariant wyjścia z kryzysu na wzór Buenos Aires. Ale czy rzeczywiście im się to opłaca?

http://www.rp.pl/artykul/259197,684165.html

- - - -

polecam.

Do góry
#4792293 - 15/07/2011 04:55 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields

Do góry
#4853398 - 16/08/2011 15:21 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: ELDORADO]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
http://drogadowlasnegom.blogspot.com/2011/06/polisy-inwestycyjne.html

Ten wpis to memento i przestroga dla osób które chciałyby inwestować w TFI poprzez "doradców finansowych". Jest to opis praktycznego i krystalicznego zastosowania tzw "technik sprzedażowych" przez naganiaczy. Najpierw próba dezawuacji krytycznego wpisu autora za pomocą pseudo specjalistycznego języka, roztoczenie wizji niebotycznych zysków, pokazanie "mocnych stron" syfu jakim jest unit link za pomocą "języka korzyści", po reakcji - w tym mojej - najpierw quasi merytoryczna dyskusja, następnie próba wyśmiania i gdy już zabrakło "argumentów" cisza. W końcu zgodnie z zasadami sprzedaży i manipulacji na każdego ma się określony czas, jeśli nie uda się wcisnąć "produktu" należy sobie odpuścić i poszukać innego jelenia, który kupi bajki. Swoja drogą ciekawe jak obecnie "doradcy finansowi" reklamowaliby swoje "usługi i produkty", czyżby znowu nieśmiertelny "długi horyzont inwestycji"?

źródło

Do góry
#5119645 - 31/12/2011 03:22 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
dwa dobre artykuły o Euro z Rzepy

Korzyści z euro

http://www.ekonomia24.pl/artykul/706205,782385.html

Rocznica euro — entuzjaści jednolitej waluty i ostrożni

http://www.ekonomia24.pl/artykul/705501,782989.html

Do góry
#5370270 - 28/05/2012 04:58 Re: Rekin Finansowy - do poczytania. [Re: Baqu]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Poland’s slowing economy

Set the eagle free

A star performer in Europe that should be doing even better

http://www.economist.com/node/21555619?fsrc=scn/tw/te/rfd/pe

Do góry




Kto jest online
4 zarejestrowanych użytkowników (rafal08, igea23, VVega, Józef Małolepszy), 3386 gości oraz 6 wyszukiwarek jest obecnie online.
Key: Admin, Global Mod, Mod
Statystyki forum
24772 Użytkowników
97 For i subfor
45044 Tematów
5580272 Postów

Najwięcej online: 4023 @ 16/03/2024 13:49