Łabądek efektownie zaczął, Król Malin dołożył cegiełkę, to i ja swoje
trzy grosze dorzucę
Ano właśnie! Jakoś mi tak... hmm... trójkowo, toteż w każdej z lig po trzy propozycje. A co!
ChampionshipLeicester wciąż zaskakuje in plus. Z wyjazdowych łowów Lisy wróciły z dwoma cennymi - i w pełni zasłużonymi - punktami ugranymi na Ipswich i Sheffield United. W jedynym dotąd meczu na własnym stadionie, Leicester zepchnął bez większych problemów Swansea do defensywy i z Barnsley jest zdolny do powtórki z rozrywki. Goście w dwóch ostatnich meczach (obydwa u siebie!) dali sobie zaaplikować pięć bramek, sami zaś nie odpowiedzieli nawet skromniutkim trafieniem i zanotowali dwie porażki. Lisy zagrają bez czołowego napastnika Steve'a Howarda, kontuzjowanego w starciu The Blades, zaś jego zmiennika Martyna Waghorna wyklucza z gry uraz odniesiony w tym samym meczu. Fani Leicester mogą jednak spać spokojnie, bowiem do składu dołączył tułający się ostatnio na wypożyczeniach napastnik Paul Gallagher z Blackburn. Do składu gości wraca defensor Rob Kozluk i choć z nim obrona The Tykes powinna być szczelniejsza niż w ostatnim meczu (0:3), to Lisy wciąż mają po swojej stronie więcej argumetów, ze znajdującym się w dużym gazie Mattem Fryattem na czele.
Middlesbrough parał się ostatnio wpędzaniem w smutek fanów Swansea (3:0) oraz Scunthorpe (2:0). Teraz Boro wreszcie wraca na Riverside Stadium z nadzieją na pierwsze zwycięstwo przed swoją, wyjątkowo niedopieszczaną w ostatnim sezonie, publiką. Southgate ma drobne problemy (brak Jonesa, Riggotta i Digarda, transferowa saga Alvesa), ale najprawdopodobniej będzie już mógł skorzystać z usług Jeremiego Aliadiere'a. W Doncaster paru graczy narzeka na urazy, jednak nawet grający w pełnym składzie zespół gości jest jak najbardziej do ogrania dla Boro. Doncaster ma na swoim koncie trzy remisy, ale wszystkie uciułane z drużynami, które nic wielkiego wcześniej nie zaprezentowały. Jeden Fortune wiosny nie czyni, Boro to wciąż zespół z wyższej półki niż Doncaster.
Nottingham zawiodł mnie z Szerszeniami. Teraz stawiam przeciwko niemu, na
QPR, bynajmniej nie w akcie zemsty. W szeregi The R's wraca Martin Rowlands, piłkarz o zbawiennym wpływie na morale drużyny. Rangersi w dwóch pierwszych kolejkach byli wyraźnie lepsi od rywali, ale zanotowali niezwykle pechowe dwa remisy (z Blackpoolem oddali na bramkę rywali 21 razy, przeciwko Plymouthowi strzelili zaś sobie sami w doliczonym czasie gry). Dopiero porażka z Bristolem (0:1) we wtorek była wynikiem zasłużonym, dodać tu jednak należy, że ludzie Jima Magiltona nie grali wcale źle. Nottingham we wtorek (2:4), podobnie jak z WBA (0:1), prowadził grę (57% posiadania piłki, z WBA było nawet o 2% więcej) i znów przegrał. Gościom przyda się kunktatorstwo, które zademonstrowali w otwierającym sezon meczu z Reading (0:0) na Madejski Stadium. Fani QPR oczekują cudów od kupionego za 3,5 mln funtów Argentyńczyka Faurlina, który po raz pierwszy zademonstruje się przed własną publicznością. To gracz, który "czyni różnicę", podobnie zresztą jak wracający do składu Rowlands. W Nottingham także ważny powrót - obrońcy Luke'a Chambersa, ale Rangersi w każdym meczu stwarzają sobie multum okazji do zdobycia bramki i nie inaczej powinno być w sobotnie popołudnie na Loftus Road. Skuteczność musi się wreszcie pojawić. Skłaniam się ku gospodarzom, bo i przesłanki są, i kursidło smaczne.
Werdykt:Middlesbrough - Doncaster 1 @1.59 (4/10)
Leicester - Barnsley 1 @1.76 (3/10)
QPR - Nottingham 1 @2.16 (3/10)
League OneCharlton z wyjazdowych meczów z Hartlepoolem i Leytonem Orient przywiózł komplet punktów. Scenariusz w obydwu meczach był ten sam. Gospodarze kopali piłke, utrzymywali się częściej w jej posiadaniu, natomiast The Addicks przyśpieszali w kluczowych momentach i boleśnie kłuli miejscowych. Boss Phil Parkinson ma powody do zadowolenia - nie dość, że jego ekipa jest jedną z trzech z kompletem oczek, to jeszcze obrońcy Llera i Dailly, mimo urazów, zaciskają zęby i grają - pierwszy ze specjalnie zabezpieczoną głową, drugi ze stłuczonym żebrem. W Walsall zęby raczej zgrzytają po niedawnej potyczce z Leeds. Pawie bez problemu wywiozły z Walsall komplet punktów (na co nie wskazuje wynik 2:1). Walsall od początku sezonu nie przekonuje. The Saddlers wygrali co prawda ze słabiuteńkim - jak się ostatnio okazuje - Brightonem, ale w meczach u siebie (Southend, Leeds) zaprezentowali straszliwą niemoc. Za młodziutkim napastnikiem gospodarzy, Jonjo Shelveyem, ogląda się pół Premiership. Wielce możliwe, że drugie pół będzie się oglądać po sobotnim spotkaniu
Leeds ma komplet punktów. Leeds imponuje wynikami, stylem gry oraz spokojem, z którym odprawia z kwitkiem kolejnych oponentów. Każda drużyna przyjeźdzająca na Elland Road będzie miała niemały kłopot. Nie inaczej będzie z Tranmere. The Rovers zupełnie oddali we wtorek pole gry zdziesiątkowanym urazami Donsom, w konsekwencji przegrywając 0:1. Roversi grają dotąd straszny "piach" i albo to mój brak spostrzegawczości bierze górę, albo faktycznie żaden znak na niebie lub na ziemi nie wskazuje na to, by Tranmere miało wyjechać ze stadionu Leeds choćby z jednym punktem.
Paul Lambert po raz pierwszy poprowadzi do boju
Norwich. Były boss Colcehsteru i niedawny oprawca Kanarków w jednej osobie (Norwich - Colchester 1:7) ma do dyspozycji praktycznie pełny skład. Lambert ma co robić, bowiem Norwich po frajersku dał się ograć Brentfordowi (1:2) i póki co, ma na swoim koncie zaledwie jedno oczko. Powody do frasunku ma także szkoleniowiec gości, Peter Taylor - ostro obsztorcował on zespół za nieudolność przeciwko Southendowi (1:1). Istotnie, goście potrafią grać dużo lepiej co udowodnili na otwarcie ligi z Charltonem (2:3), ale gospodarze będą na 120% zmotywowani, mając na ławce człowieka, który niedawno zyskał sobie na Carrow Road miano cudotwórcy. Mimo fatalnych wyników jest w kanarkowym narodzie entuzjazm. Na pierwszy raz to powinno wystarczyć, skład nie jest przecież zły, a rywale trafią się jeszcze w tej lidze bardziej parszywi. Zwycięstwo, bo... kiedy jak nie teraz?
Werdykt:Charlton - Walsall 1 @1.66 (5/10)
Leeds - Tranmere 1 @1.52 (5/10)
Norwich - Wycombe 1 @1.74 (2/10)
League TwoBury zachęca. Jeśli legendarny Andy Bishop wraca do składu, a jego trener najprawdopodobniej nie da mu zagrać od pierwszej minuty, tłumacząc się, że grający dotychczas napastnicy są w formie, to wiele znaczy
Dobrze się dzieje w państwie burskim. Nikt już nie pamięta pechowego 0:3 z Bournemouth, bo i po co, skoro Darlington i Hereford udało się oskalpować na sześć punktów? "Wróg" (jak mawia hpc), znany tu i ówdzie pod nazwą Grimsby, przegrał właśnie dwa mecze u siebie. Rywale byli naprawdę mocni (Crewe, Rotherham), ale jak się przegrywa trzeci kolejny mecz w sezonie pod rząd, ma to znaczenie drugorzędne. Morale Marynarzy podupadło. Podupadli także na zdrowiu ich napastnicy - nie zagrają znów Akpa Akpro, Forbes oraz Jarman. Nie lubię grać na Bury, ale nie mam wyjścia. Gospodarze i goście znajdują się na przeciwległych biegunach i wiele wskazuje na to, że dystans ten jeszcze się powiększy.
Crewe zasypuje swoich rywali gradem strzałów (42 w 3 meczach) i przynosi to dotąd skutek. Kolejarze po dwóch wyjazdowych zwycięstwach (4:0 nad Grimsby i 1:0 z Darlingtonem) wracają do siebie, gdzie w I kolejce polegli niespodziewanie z Dag & Red (1:2). Dodać tu należy, że ówczesny pogromca The Railwaymen jest rewelacją rozgrywek i może się pochwalić kompletem punktów. Następny rywal Crewe - Hereford - nie ma się za to czym chwalić. Ledwo uszedł z życiem po kanonadzie strzeleckiej jaką zgotował mu na jego stadionie Cheltenham (1:1, 8-21 w strzałach), ledwo poległ zasłużenie z Bury (1:3), a już stawić się musi na boisku jednego z faworytów do awansu, w dodatku najprawdopodobniej osierocony brakiem kluczowym graczy (Pugh, Morris). Jeśli sztab medyczny The Shakers nie dokona cudu, menedżer gości John Trewick będzie miał do dyspozycji tylko jednego napastnika (Constantine). Na domiar złego ze składu Hereford wypadł zawieszony za kartki defensor Ryan Valentine. Lokomotywa islandzkiego menedżera Thordarsona sunie siłą rozpędu i okaleczony Hereford nie wydaje się mieć dość mocy, aby ją wykoleić. To
mój bet dnia w UK.
Torquay skubie punkty bez umiaru. A to trzy na bardzo mocnym Chesterfieldzie (2:0), a to znowuż kolejne trzy na Piwoszach z Burton Albion (2:0). W międzyczasie spotkał The Gulls dotyk realizmu (3:5 z Dag & Red), ale nastroje w ekipie dopisują. Menedżer Paul Buckle ma tylko mały kłopot ze zdrowiem skrzydłowego Wayne'a Carlisle'a, ale wielce możliwe, że wystąpi on ostatecznie przeciwko Barnetowi. Goście nie mają tyle szczęścia. Poważnie zagrożeni absencją z powodu kontuzji są obrońcy Leach i Gillet. To istotna informacja, bowiem londyński klub stawia w tym sezonie na defensywę. Nic zresztą dziwnego, bowiem kontuzję wciąż leczy najgroźniejsza armata - John O'Flynn. Jeśli menedżer Ian Hendon zostanie pozbawiony ww. dwójki, goście mogą stać się łatwym łupem. Nawet jeśli Barnet wystawi pełni skład, Torquay ma wszystko, czego trzeba do złamania oporu gości.
Werdykt:Crewe - Hereford 1 @1.77 (6/10)
Bury - Grimsby 1 @1.65 (5/10)
Torquay - Barnet 1 @2.18 (2/10)
Conference Gram
Histon z uporem maniaka i póki nie wygrają, będę to najpewniej czynił regularnie. Trzy ostatnie mecze Histon winien zwyciężyć. Ile z nich wygrał? Ani jednego. Z Grays (0:0) brakło skuteczości, z Oxfordem (3:4) obrona bawiła się w ser szwajcarski, od stanu 1:2 (65') robiąc to w dziesiątkę, zaś z Altrinchamem (1:2) posiadanie piłki (55%) nie przełożyło się na ilość sytuacji pod bramką przeciwnika. Los powinien być wreszcie bardziej łaskawy dla ludzi Steve'a Fallona. Jak sam Fallon rzecze, dobrze się jego podopiecznym gra z następnym rywalem (Salisbury) i ostatnim razem serię złych wyników udało się Histonowi przerwać... właśnie meczem z tym przeciwnikiem. Trener gości, Tommy Widrington, wypowiada się przed sobotnią konfrontacją dziwnie asekuracyjnie, skupiając się głównie na peanach na cześć rywala. Kurtuazja? Być może, jednak po ostatnich dwóch kolejkach (0-0-2, 0-5) trudno mu zapewne o optymizm. Gdyby Histon miał więcej szczęścia, przystępowałby do meczu z Salisbury z kompletem punktów. Wtedy rzucono by nam na stół kurs o mało przyjaznej woni, ten zaś pachnie bardzo przyjemnie
Rushden & Diamonds strzelają jak opętani (56 razy w 4 meczach!), choć efekty są dość marne (1-2-1, 3-4). Rywale nie byli dość mocni (może oprócz Yorku), ale uważam, że i tak Diamenty odprawią Forest Green. Goście postawili twardy opór Lutonowi, ale w klubie dzieje się źle. Bardzo źle. Właśnie ze stanowiska wyleciał trener Harvey, który flirtował już z innym klubem. Ten broni się, mówiąc, że został do tego zmuszony, wobec długu jaki ma wobec niego FGR. Włodarze klubu ujawnili, że Harvey w ciągu ostatniego roku aż trzykrotnie próbował uciec z tonącego okrętu. Harvey się odgryzł. I tak w koło Macieju. Smrodek się kumuluje, atmosfera gęstnieje, morale czołga się po dnie. Niewesoło.
Luton niby męczył się z FGR (1:0), ale cel osiągnął. Chester zdegradowany już praktycznie do niższej ligi zanotował potężny falstart z Oxfordem (0:4). Nawet jeśli zagra wreszcie ich urugwajski as Yantorno, to dość mało by postraszyć faworyta do zwycięstwa w lidze. Kurs bulwersująco niski, ale - po dłuższym zastanowieniu - w pełni racjonalny.
Werdykt:Histon - Salisbury 1 @1.77 (4/10)
Luton - Chester 1 @1.32 (4/10)
Rushden & Diamonds - Forest Green 1 @1.76 (2/10)
Wszystkie kursy z Betfaira.
Pozdrawiam!
PS Zgadzam się, Carlisle wygląda nienajgorzej. Co do meczu Wrexham - Kettering, to dla mnie NO BET. Oczywiście, kurs zawyżony, ale goście są póki co dla mnie zbyt zagadkowi, żeby lekką reką stawiać przeciwko nim. Niemniej jednak, powodzenia panowie UK-owcy, wróg nasz wszak wspólny
PS2 Za parę godzin udaję się w strefę zdezinternetyzowaną, będę więc niestety nieczuły (nie z własnej woli) na wszelką polemikę
Do "zobaczenia" po meczach.