Z cyklu dawno nie było
Miałam dzisiaj klienta którego mianuję Wariatem Roku 2018
Krótko po otwarciu sklepu do mojej kasy podszedł klient w wieku około 50 lat. Był bardzo zajęty rozmową przez telefon - rzucił na taśmę, tuż obok wybranych produktów 100 zł. Jak nietrudno się zorientować - zostały brutalnie wciągnięte pomiędzy taśmę a wagę. Nawet nie zdążyłam zareagować.
Czekałam aż jaśnie pan skończy swoją rozmowę przez telefon,
bo chciałam mu zwrócić uwagę, na to co właśnie się stało.
W końcu, niechętnie odkleił się od swojego smartfona, i rościł pretensje dlaczego jego zakupy są jeszcze nie skasowane i gdzie jego reszta.
Powiedziałam,że czekałam aż szanowny pan raczy zainteresować się,co stało się z jego pieniędzmi,bo jakoś ich tu nie widzę,poza tym pieniędzy nie kładzie się na taśmie, bo mogą ulec destrukcji.
Krzyknął:
- JAK TO! PRZECIEŻ POŁOŻYŁEM NA TAŚMIE STO ZŁOTYCH!
GDZIE MOJE PIENIĄDZE?! TO KPINA I ZŁODZIEJSTWO!
Nadal spokojnie, odpowiedziałam,że do kładzenia pieniędzy służy specjalna tacka, a pieniądze,które położył na taśmie zostały zapewne zniszczone.
Wtedy się zaczęło. Miałam wrażenie, że mam przed sobą zbiega z szpitala psychiatrycznego. Delikwent poczerwieniał, zaczął toczyć pianę z ust i drzeć się tak, że słyszano go w całym sklepie, a nawet i na pobliskiej wysepce punktu STSa. Myślałam, że mnie pobije. W międzyczasie z czerwonego zrobił się niemal fioletowy. W mojej obronie zdążyła stanąć inna klientka, którą zwyzywał od kurew i kazał się odpierolić
Wysłuchała jednym uchem ryków furiata, i wyjąwszy z kieszeni nieodłączne nożyczki podważyła blachę, pod którą znajduje się mechanizm wagi. Po podniesieniu mechanizmu, naszym oczom ukazało się nieco zmięte i naddarte oblicze Jagiełły.
W podziękowaniu usłyszała ze mam szczęście bo pefki już czekają żeby zagrać