Wiecie co czasem zaluje, ze tyle lat trenowalem sporty walki. Przedwczorajsze rozstanie z kobieta po 19 miesiacach odbilo mi sie troche na psychice. Jak bylem troche mlodszy po wypiciu wiekszych ilosci alkoholu wlaczał mi sie tak zwany tryb "niesmiertelnosc". Niesmiertelnosc w wolnym tlumaczeniu oznacza "nie podchodzic pod zadnym warunkiem na odleglosc 1 metra i bron Boze krzywo spojrzec w moim kierunku". Dzis pierwszy raz w zyciu taki tryb zlapal mnie na trzezwo. Kumpel jest ochroniarzem(harpagan cos w stylu arek dymek- jeszcze 3 lata temu byl mojej wagi czyli okolo 70kg, ale rosyjskie specjaly robia swoje) w sklepie 24h. Wiadomo jacy tam sie ludzie kreca po godzinie 23. Oczywiscie standard chlopaki wpadaja robia szum, smiechy hihy itd. Nie wiem czemu, ale cos we mnie wstapilo i powiedzialem zakmnac ryje gdzie wy jestescie. Wiadomo jak to chlopaki okolo 19 lat. Byli 10 razy na silce poszli na jeden trening kickboxingu i wielcy fighterzy. Zaraz zaczeli buczec. Od razu wzrok na kumpla to co robimy? Kolega raczej juz w takich akcjach sie nie bawi. W jego wykonaniu wyglada to cos jak jeden plaskacz jeden trup. Ze ja dzis bylem jakos kuuurewsko niewyzyty to powiedzialem bysmy zareagowali w sprawie chlopakow. Wyszlismy na podworku i oczywiscie slownie dogadane ustawka 1(ja)vs1(kazdy po koleix4). "Arek Dymek" mial sie nie wtracac. Ale byc sedzia glownym. Pierwszy raz od czasu gdy moj ziom zostal haratniety nozem(zaraz do tego wroce) nie balem sie, ze cos moze mi sie stac. Poszedl na start niby najlepszy zawsze tak jest, nie wiem wlasnie czemu, ale ok. Widac bylo, ze chlopak byl wiecej niz raz na treningu kickboxingu niezle zbijał ciosy. Moj trener tajskiego boksu powiedzial do mnie kiedys. Ben jesli opanujesz do perfekcji ciosy od pasa w dół nie bedziesz na ulicy mial sobie rownych. I wlasnie do tego przykladalem glowna wage przez 5 lat trenowania muay thai. Wylapałem 3 razy na twarz, ale mimo iz byl wiekszy duzo ode mnie jakos nie odczulem tych ciosow zbyt mocno. Pare lokickow, poprawione lokciami i konczacym kolanem zalatwilo sprawe. Podnosil sie jeszcze, ale wreszcie zrezygnowal. Po takiej walce czulem sie jakby przynajmniej zagral piecosetówke na maczce z Nadalem. Drugi z nich tlumaczyl sie, ze jutro robi zdjecie do paszportu wiec nie za bardzo, a 3 i 4 juz raczej mieli cieplo na sama mysl o podniesieniu gardy. Wracajac do kolegi ktory zostal haratniety nozem. Typ byl niesamowity, to co on wyprawial to przechodzilo ludzkie pojecie. Na wlasne oczy widzialem jak dziewieciu kolesi sam na basenie poskladal. I nie pozwolil sobie pomoc pod rzadnym warunkiem. I to nie byli jacys tacy z pierwszej lapanki tylko kazdy stawal do walki i reprezentowal ponad przecienty poziom. Kiedys jak sie jego spytalem sluchaj ziom a jak trafisz na silniejszego od siebie odpowiedzial. Wszystkich 4 lepszych od siebie we wroclawiu znam. Mial jedna wade, przyciagal zadymy jak magnes. Do czasu. Jak zwykle wychodzimy wszyscy na male pogaduszki przed klub. Cos okolo 20vs20. Ogolnie hardcore nie disco, chyba 3 strzaly od swoich dostalem. Powiem tylko tak chlopak zostal uwieziony na wozku do konca zycia. Uszkodzony rdzen kregowy i po ptakach. Kto na dyskoteke bierze noz kuchenny, no kuuuurwa, a gdybym to byl ja to co?. Rozmawiajac z nim powiedzial, ze chyba z tysiac razy myslal o popelnieniu samobojstwa. Ze tutaj jeszcze jest zawdziecza tylko swoim bliskim ktorzy go podtrzymuja na duchu. Zaraz pewnie w moja strone poleca jakies bluzgi, ustawki na 1vs1. Chcialem to napisac, nie wiem czemu. Tak po prostu. Zły dzien, zly okres, mam nadzieje, ze szybko minie, bo nie znasz dnia i godziny.
Pozdrawiam z wyrazami szacunku Benitooo.