Dziś miał być bardzo przyjemny, miły dzień. I na to się zanosiło..
Wypad ze znajomymi nad wodę, zimne

, fajna atmosfera, nawet gra w siatkę za którą nie przepadam mnie cieszyła. Do czasu ..
Kilkadziesiąt cm od linii boiska idąc po piłke stanąłem na kawałek trawy. Wtedy poczułem silny ból stopy. Myslałem, ze to tylko chwilowe, patrze na noge a tu cała z krwi. Stanałem na kawałek szkła, ktory mi sie wjebał

Czy zawsze musi być jakiś kretyn, który rzuci butelke w takim miejscu ? Dobrze, ze to na mnie trafiło ( choc boli zaj :o)
Co by było gdyby jakieś dziecko biegnac wpadło na szkło ?
Chamskie zachowania ludzi znajdujących sie nad woda, kilku burakow, ktorzy musza wszystko psuć. Idąc opatrzec sobie noge jakieś głąby cieszyły michy na widok mojej zjebanej stopy. Cieszyli się bo to oni czy ich pijany kolega rzucił kawałek butelki na ktory na stanałem

idiotom !