Uspokój się serducho... uspokój się... jeszcze się trzęsę po tej pierwszej rundzie.
Niestety pierwsza runda tragedia. Andrzej wolny jak ciężarna matka i jeszcze na domiar złego dał się trafić. To powinno się skończyć nokautem. Dzięki Bogu, że to był tylko McBride - gdyby to był Samuel Peter, to Gołotę jeszcze by zbierali z ringu.
W drugiej rundzie się Gołota zbierał do kupy, a od trzeciej już boksował naprawdę dobrze jak na obecne możliwości i zdecydowanie dominował.
Chwała Gołocie, że wytrzymał te potężne ciosy w 1 rundzie i nie padł na deski. Jednocześnie widać, że jednak siła ciosu Gołoty odpowiednia nie jest. Wiele razy czysto trafiał McBride'a, a tak naprawdę dopiero po tym decydującym ciosie w 6 rundzie McBride się zachwiał. Wcześniej kupował wiele ciosów, ale wszystkie dobrze znosił.
No i zdecydowanie ułatwiło Gołocie sprawie to, że po 2 rundzie McBride nadawał się do sanatorium na wypoczynek.
Tak więc na gorąco - niestety, Andrzej nie ma szans na to mistrzostwo. Siły ciosu już nie ma wielkiej, szybkość też nie ta. Ale najgorsze to ta pierwsza runda... Po prostu katastrofa... Każdy z mistrzów w takiej sytuacji skończy walkę w 1 rundzie.
No, ale trzeba oddać Gołocie. Wreszcie zdobył jakiś pas - mało znaczący, ale jednak. Przynajmniej może powiedzieć, że warto było wrócić.
Andrzej - skończ już karierę! (tak mówi rozsądniejsza część mnie)
Andrzej - dziękuję za emocje i chcę jeszcze! (tak mówi ta mniej rozsądna część mnie)