Ja z piszczelami miałem już na tyle poważny problem, że czułem je nawet przy spacerze czy jeździe na rowerze.
Na serio wziąłem się za nie na początku sierpnia. Robili mi różne badania, ale z perspektywy czasu uważam, że były niepotrzebne.
Ostatni trening miałem 7 sierpnia. 13 sierpnia miałem badania biomechaniczne - bieg w butach i boso po płaskim podłożu, chód boso i w butach, skoki z miejsca, bieg na bieżni. Podczas tych ćwiczeń miałem przypięte jakieś sensory/czujniki i wszystko było rejestrowane przez kamerę.
Za tydzień, po opracowaniu wyników, wyszło, że problem tkwi w niestabilnym biodrze, stopie zachodzącej do środka i lekkiej pronacji (później wyszło, że była to kwestia złych butów, bo w innych nie miałem tej pronacji mimo, że obie pary były dla stopy neutralnej). Następnie zacząłem chodzić do fizjoterapeuty. On ręcznie nastawiał mi biodro (nie wiem, jak fachowo się to nazywa), masowanie (bardzo bolesne) mięśni piszczelowych i łydki. Do tego oczywiście ćwiczenia wzmacniające praktycznie wszystkie mięśnie - pośladkowe, czworogłowe, dwugłowe, łydkę, piszczelowe, płaszczkowaty (czy jakoś tak

). Spotkania z fizjoterapeutą miałem raz w tygodniu, po miesiącu co 2 tygodnie. Wszystkie ćwiczenia mogłem robić w warunkach domowych, wystarczyła taśma rehabilitacyjna, beret rehabilitacyjny i mała trampolina (ale to po jakimś czasie). Oczywiście od samego początku nie czułem już bólu, gdyż pierwsze ćwiczenia nie obciążały piszczeli, ale po dwóch tygodniach już robiłem ćwiczenia w lekkim przysiadzie i było ok.
Pierwszy trening biegowy zrobiłem 6 września więc po miesiącu. Żadnych dolegliwości. Najpierw raz w tygodniu, po dwóch tygodniach 2 razy w tygodniu, po kolejnych dwóch tygodniach 3 razy. Oczywiście cały czas robiłem ćwiczenia stabilizacyjne i wzmacniające.
Zresztą te ćwiczenia robię do dzisiaj, 2 razy w tygodniu. Teraz nawet rozbiegania robię w tych "złych" butach i nie pojawia się żaden ból. W moim przypadku wzmocnienie mięśni + krótka przerwa załatwiły całą sprawę