ja napiszę co mnie dziś może nie ucieszyło, ale śmieszyło na pewno...
... otóż jadę z ojcem samochodem, zatrzymujemy się na światłach, gdy słyszę za nami jakieś łup, łup, łup...
Odwracam się, cholera wie co to - nic nie widać.
A tu na sąsiednim pasie zatrzymuje się... maluch. W środku dwóch byków (dresopodobnych), z tyłu dwa wielkie głośniki zasłaniające całą tylną szybę,a boczne szyby szczelnie zamknięte - ze środka muza na maxa. Samochód dziwnie drga jakby miał się rozlecieć.
Te łup łup to ja z kilkudziesięciu metrów słyszałem, a jak stanął obok nas, to ledwo się dało wytrzymać od tego hałasu.
Ciekawe jak ci goście w środku to wytrzymali? Przecież tam musiało być grubo ponad 100 decybeli
