Ja w tamtym roku wracałem sobie spokojnie z imprezy, tak o 2, zawsze wracalem pieszo, bo wolalem sie przejsc pijany niz placic za taxi 10 zl

No i patrze idzie do mnie gość, a drugi siedzi na ławeczce. Idzie centralnie na mnie, to ja sie pytam, co sie stało. NIe skończyłem tego powiedzieć a tu bomba leci od razu, troche sie odsunalem i dostałem w klate, jak bym dostal po zebach to niemialym chyba ich. Odepchnąłem go i zaczałem uciekac, a ze bylem pijany to po 5 metrach sie wywaliłem. Czekalem tylko az dostane kopa na twarz, ale sie odwrocilem, patrze ze mnie nie goni, pewnie dlatego, ze jakiś facet z psem wielkim szedł. W ten dzien wrocilem chyba do domu w 5 minut hehe. Bic sie nie bilem, bo wiadomo jak by sie moglo to skonczyc, nie znam gości, mogli miec kosy albo cos. Zrobilem tylko blad ze pobieglem do domu, zamiast spworotem na impreze, gdzie zostalo jeszcze paru moich kumpli.

Podsumuwując opowiadanie:
Denerwują mnie złodzieje i goscie zaczepiajacy spokojnych ludzi na ulicy w cicha noc
