Własna krowa, własna świnia, własna wędzarnia, własna kura, własny ogród i mamy w dupie cały ten chłam z marketów
Jasne ,tylko co mam wtedy zrobic ze stara ,miejsca zabraknie
A powaznie to musze zmartwic Forty´ego.
Zalezy gdzie kupisz ten schabik.
Szewa nie jest daleki od prawdy, wrecz napisal sama prawde - znac pochodzenie.
Jak masz zaufany sklep, dostawce to ok ,ale jak zdany jestes na zakupy na miescie to ryzyko kupienia byle czego wzrasta.
Z marketami nie macie do konca racji, one maja wlasne tzw.rozbieralnie miecha i im schodza tony dziennie, nie potrzebuja "odswiezac".
Najgorsze sa male sklepy z miechem i wedlinami.
Aby nie przeplacic musi kupic spora ilosc w hurtowni, w sklepie mu nie zejdzie ,sam nie zezre ,wiec....odswieza.
Czym ?
Sa rozne sposoby, ale mnie znany jest szczegolnie jeden.
Powiedzial mi o tym kiedys facet, ktory swego czasu mial 3 sklepy miesne, potem mial powazny wypadek i pozbyl sie biznesu.
A wiec...
To ,co zostaje w sklepie, aby na drugi dzien wygladalo swiezo myje sie
Najlepszym srodkiem do mycia mies i wedlin jest ponoc ...plyn do mycia naczyn i podobno najlepszy rodzimy "Ludwik" produkcji spoldzielni pracy "Inco-Veritas"
Kupujecie rano wedline wykapana w Ludwiczku, wygladala swiezutko ,a wieczorem jest sliska ,nieladnie pachnie.
Nawet moje koty nie chcialy tykac sie szynki ,a nawet poledwicy z takich zakupow.
Koniec koncow stara zaczela kupowac w sklepiku na drugim koncu miasta na zamowienie.
Placilo sie drozej, ale wszystko bylo swieze.
Co do miecha to swinie na spolke ze znajomymi i do zamrazary.
Koncze juz, bo mi sie przypomnialo ,ze pare miesiecyt porzadnej wedliny nie jadlem i qrwica mnie bierze.
Moglaby byc nawet bezmiesna podwawelska ,mniam.
Nie wiecie jakie tu maja obrzydliwe wedliny.
Takie cos, co usiluje udawac polska pasztetowke (swinstwo jak cholera) nazywa sie Bull Blanc i uchodzi za rarytas.
Cale szczescie jest pernill salad i ratuje ciezka sytuacja ,bo jest wyborny.